Według informacji dziennika w styczniu przyszłego roku KE ogłosi oficjalnie swoją decyzję. Ma ona być już przesądzona; pod znakiem zapytania pozostają jedynie dalsze kroki, jakie zaleci brytyjskiemu rządowi Komisja.
Projekt wartej 16 mld funtów elektrowni atomowej - pierwszej takiej inwestycji w Wielkiej Brytanii od 1995 roku - od początku stał pod znakiem zapytania. Po niemal dwóch latach negocjacji pomiędzy rządem w Londynie a francuskim koncernem EDF, w październiku tego roku udało się doprowadzić do wstępnego porozumienia w sprawie budowy dwóch bloków atomowych w Hinkley Point.
Porozumienie przewiduje, że gwarantowana cena za megawatogodzinę energii wyprodukowanej w nowych blokach wyniesie 92,5 funta (cena ta może spaść do 89,5 funta, jeśli EDF nie zdecyduje się na budowę kolejnej nowej elektrowni atomowej w Wielkiej Brytanii). Oznacza to, że jeśli realna cena będzie niższa, różnicę dopłaci inwestorowi rząd. Takie rozwiązanie obowiązywać będzie przez 35 lat od uruchomienia elektrowni.
EDF zobowiązał się z kolei, że elektrownia ruszy w 2023 roku, a wszelkie opóźnienia lub przekroczenie założonego budżetu sfinansuje z własnej kieszeni.
Teraz jednak projekt stoi przed kolejnym znakiem zapytania. Według "The Telegraph", Dyrekcja Generalna ds. konkurencji KE ugnie się po naciskiem lobby antynuklearnego i uzna subsydia za sprzeczne z unijnymi regulacjami. W najlepszym razie może to skutkować koniecznością renegocjacji porozumienia z EDF, co może zająć kolejne miesiące, a w najgorszym razie - całkowite wycofanie się z projektu, od którego w znaczącej mierze zależy bezpieczeństwo dostaw energii w Wielkiej Brytanii w przyszłej dekadzie.