Zatwierdzony przez rząd projekt ustawy o OZE według jednych odblokuje inwestycje w mikroinstalacje, a według innych zahamuje rozwój ruchu prosumenckiego. Do której opinii pan się przychyla?
Mariusz Klimczak: Pierwsze decyzje dotyczące rozwoju rynku rozproszonych źródeł energii zostały już podjęte. Wprowadzenie w życie tzw. małego trójpaku w ubiegłym roku w pewnym stopniu otworzyło rynek dla rozwoju małych instalacji produkujących energię.
Z kolei projekt ustawy o OZE wprowadza istotny dla prosumentów element dotyczący opłacalności inwestycji. Mam na myśli półroczne bilansowanie rozliczeń z zakładem energetycznym, które daje możliwość zaoszczędzenia konkretnych kwot. W cyklu sześciomiesięcznym można realnie wykorzystać efektywność instalacji fotowoltaicznej, i to nawet wtedy, gdy założeniem prosumenta była produkcja energii tylko i wyłącznie na własne potrzeby.
Gdy weźmiemy pod uwagę na przykład okres styczeń–czerwiec, to warto podkreślić, że zużycie prądu w miesiącach zimowych, czyli w czasie, gdy efektywność instalacji fotowoltaicznej jest niska, można zostać w znacznym stopniu zrekompensowane nadwyżkami wyprodukowanymi i oddanymi do sieci wiosną i wczesnym latem.
Finalnie daje to prosumentowi szansę na znaczne zmniejszenie kosztów ponoszonych na zakup energii elektrycznej, i to na partnerskich warunkach – w takiej wymianie uwzględniane są bowiem również koszty przesyłu energii. Takie rozwiązanie może być wystarczającym impulsem do rozwoju tego rynku.