Jesteśmy u progu prosumenckiej fali

Ludzie coraz bardziej świadomie zaczną ?wybierać produkcję ?energii na własne potrzeby – mówi prezes BOŚ Banku Mariusz Klimczak.

Publikacja: 28.04.2014 12:03

Zatwierdzony przez rząd projekt ustawy o OZE według jednych odblokuje inwestycje w mikroinstalacje, a według innych zahamuje rozwój ruchu prosumenckiego. Do której opinii pan się przychyla?

Mariusz Klimczak: Pierwsze decyzje dotyczące rozwoju rynku rozproszonych źródeł energii zostały już podjęte. Wprowadzenie w życie tzw. małego trójpaku w ubiegłym roku w pewnym stopniu otworzyło rynek dla rozwoju małych instalacji produkujących energię.

Z kolei projekt ustawy o OZE wprowadza istotny dla prosumentów element dotyczący opłacalności inwestycji. Mam na myśli półroczne bilansowanie rozliczeń z zakładem energetycznym, które daje możliwość zaoszczędzenia konkretnych kwot. W cyklu sześciomiesięcznym można realnie wykorzystać efektywność instalacji fotowoltaicznej, i to nawet wtedy, gdy założeniem prosumenta była produkcja energii tylko i wyłącznie na własne potrzeby.

Gdy weźmiemy pod uwagę na przykład okres styczeń–czerwiec, to warto podkreślić, że zużycie prądu w miesiącach zimowych, czyli w czasie, gdy efektywność instalacji fotowoltaicznej jest niska, można zostać w znacznym stopniu zrekompensowane nadwyżkami wyprodukowanymi i oddanymi do sieci wiosną i wczesnym latem.

Finalnie daje to prosumentowi szansę na znaczne zmniejszenie kosztów ponoszonych na zakup energii elektrycznej, i to na partnerskich warunkach – w takiej wymianie uwzględniane są bowiem również koszty przesyłu energii. Takie rozwiązanie może być wystarczającym impulsem do rozwoju tego rynku.

Mówiąc o jego potencjale,?nie sposób nie odwołać się do Krajowego Planu Działania w zakresie OZE, w którym prognozuje się, ?że w 2020 r. będziemy ?mieli 2,5 mln polskich prosumentów. Czy to realne?

Od strony technologicznej oraz inwestycyjnej jest to możliwe. Ale nie spodziewałbym się, byśmy doszli do takiego poziomu w zakładanym okresie. Według mnie to może zająć pięć–dziesięć lat więcej.

Prosumenci wyzwolą inwestycje będące siłą napędową całej gospodarki.

Nawet w takiej perspektywie oznacza to, że rynek mikroelektrowni słonecznych będzie się rozwijał. Ludzie coraz bardziej świadomie ?zaczną wybierać produkcję na własne potrzeby, zwłaszcza że ceny energii dostarczanej w ramach obecnego systemu będą rosły.

Kolejnym ważnym elementem jest to, że wraz z rozwojem rynku fotowoltaiki ceny technologii odnawialnych będą spadać, a co za tym idzie, staną się atrakcyjne dla coraz szerszego grona odbiorców.

To spowoduje całkowitą przebudowę rynku energetycznego – przyłączenie się do sieci w dzisiejszym rozumieniu tego słowa nie będzie już jedynym rozwiązaniem.

Koncerny energetyczne powinny wykorzystać ten czas i rozwijać kompetencje w zarządzaniu systemem rozproszonych mikroźródeł czy magazynowaniu energii w nich wytwarzanej. To właśnie jest ten moment na zmianę długofalowych strategii – z korzyścią dla firm energetycznych i całej polskiej gospodarki.

Jeśli będziemy masowo odłączać się od sieci, ?to państwo straci istotne wpływy z tytułu VAT ?za energię. Tak przynajmniej argumentują to sprzedający prąd...

To jest najbardziej kuriozalne tłumaczenie, jakie słyszałem. Sam mam duży dom, a płacę tylko kilkaset złotych VAT rocznie uwzględnionego w rachunkach za prąd. Jeśli założę instalację fotowoltaiczną o mocy 3 kW, co kosztuje 30 tys. zł, to  zapłacę VAT z góry za 20 lat.

Ponadto w tej argumentacji nie zwraca się uwagi na dodatkowe korzyści. Rozwój energetyki prosumenckiej wyzwoli inwestycje będące siłą napędową dla całej gospodarki. Jeśli do 2020 r. powstałoby 900 tys. mikroinstalacji OZE wytwarzających zarówno energię elektryczną, jak i cieplną, to – jak szacujemy – tempo wzrostu PKB byłoby wyższe o dodatkowe 0,4 pkt proc. Poza tym spadłaby emisja dwutlenku węgla o 7,9 mln ton, a udział mikroźródeł w krajowej produkcji energii odnawialnej stanowiłby aż 14 proc., czyli ok. 14 TWh rocznie.

To nie wszystko. Wokół nowego rynku powstałyby nowe miejsca pracy, np. w zakładach produkujących elementy instalacji czy firmach montażowych, serwisowych. W najbardziej zachowawczym scenariuszu może to być co najmniej ?15 tys. etatów dla ludzi, którzy wydadzą zarobione pieniądze w Polsce, dodatkowo napędzając koniunkturę.

Czy to jest realne? Jak najbardziej. Montaż około 200 tys. mikroźródeł OZE każdego roku to w przeliczeniu na jedną gminę zaledwie kilkadziesiąt takich instalacji. Nasze założenia są więc bardzo ostrożne. Warto jednak podkreślić, że już ten poziom będzie miał realny, korzystny wpływ na gospodarkę i środowisko.

Rozwój energetyki rozproszonej zmieni też sytuację w tzw. Polsce lokalnej. W wielu regionach mamy problem ubóstwa energetycznego, niestabilnych dostaw prądu. Lokalnie wytwarzana energia może nie tylko to zmienić, ale też zredukować wielomilionowe nakłady na rozbudowę sieci przesyłowych. Po dojściu do odpowiedniej wysokości poziomu energii produkowanej lokalnie rolą sieci nie będzie już przede wszystkim przesyłanie setek megawatów, na przykład ze Śląska na Mazury, tylko stabilizowanie systemu przez dostarczanie „pojedynczych" megawatów do wyprodukowanej lokalnie energii.

BOŚ Bank aktywnie promuje mikroinstalacje, wprowadzacie nowe produkty finansowe wspierające ich zakup. Na co stawiacie najbardziej?

Staramy się wykraczać poza ramy tradycyjnej bankowości – oferując produkty eko, ubieramy je w kompleksowe rozwiązania. Taki jest właśnie BOŚ EKOsystem – zintegrowane rozwiązanie wykorzystujące współpracę ogniw fotowoltaicznych, pompy ciepła, solarów. System ten pozwala na radykalne obniżenie kosztów ogrzewania w domach. Nie wymagamy od klienta specjalistycznej wiedzy – wyborem odpowiednich urządzeń, dostawą, montażem i oczywiście finansowaniem zajmuje się bank.

Ale czy jednoczesne kupno pompy ciepła, kolektora i panelu fotowoltaicznego nie jest zbyt drogie?

Klient nie musi na nasze rozwiązanie wydawać swoich pieniędzy. Cała inwestycja może zostać sfinansowana przez bank. Natomiast oszczędności wynikające ze stosowania nowoczesnych technologii przewyższają koszty obsługi kredytu i dodatkowo poprawiają domowy budżet.

Finalnie zatem w portfelu rodziny zostaje więcej pieniędzy. A dodatkowym bonusem są nowoczesne, ekologiczne technologie w domu i uniezależnienie się od wzrostu cen energii w przyszłości.

Wyobraża sobie pan taką sytuację, kiedy każdy dom jednorodzinny będzie miał taką instalację OZE? Czy firmy energetyczne są na to gotowe?

Rozwój technologiczny jest nieunikniony. Energetyka będzie musiała się zmienić w sposób rewolucyjny, a nie ewolucyjny. Dotychczasowy klient – przeciętna rodzina – zmieni się z odbiorcy w partnera.

Koncerny energetyczne nie powstrzymają prosumenckiej fali. Mogą ją jedynie zahamować na rok czy dwa lata. Ale jeśli się do niej nie przyłączą, to mogą dużo stracić.

—rozmawiała ?Aneta Wieczerzak-Krusińska

Zatwierdzony przez rząd projekt ustawy o OZE według jednych odblokuje inwestycje w mikroinstalacje, a według innych zahamuje rozwój ruchu prosumenckiego. Do której opinii pan się przychyla?

Mariusz Klimczak: Pierwsze decyzje dotyczące rozwoju rynku rozproszonych źródeł energii zostały już podjęte. Wprowadzenie w życie tzw. małego trójpaku w ubiegłym roku w pewnym stopniu otworzyło rynek dla rozwoju małych instalacji produkujących energię.

Pozostało 93% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie