Co roku Polska wydaje bajońskie sumy na import z Rosji surowców energetycznych. Pieniądze trafiają głównie do państwowych spółek ściśle związanych z Kremlem – Rosnieftu i Gazpromu. Za dostawy ropy naftowej i gazu ziemnego płacimy im ponad 25 mld zł rocznie.
W sumie na wieloletnie kontrakty z tymi koncernami Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, Orlen oraz Lotos wydadzą aż 160 mld zł. Czy podobnie jak Rosjanie, którzy wprowadzili embargo na polskie produkty, bylibyśmy w stanie odciąć się od surowców, które stanowią główne źródło dochodów budżetu Rosji?
Surowcowa broń
Analitycy twierdzą, że w przypadku ropy już dziś byłoby to możliwe. Jednak dla rosyjskiego gazu 100-proc. alternatywy jeszcze nie mamy. – Nie jest tajemnicą, że Moskwa wykorzystuje surowce energetyczne jako broń polityczną. Budując świnoujski gazoport, interkonektory oraz terminal naftowy w Gdańsku, będziemy w stanie wytrącić jej tę broń z ręki – mówi Wojciech Jakóbik, ekspert Instytutu Jagiellońskiego.
Gazowy terminal LNG ruszy w przyszłym roku. Również w 2015 r. zakończy się pierwszy etap inwestycji Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych w Gdańsku. Nowy terminal naftowy ma być w pełni gotowy w 2018 r. (od dawna natomiast działa Naftoport, też w Gdańsku).
Przed 2020 r. Gaz-System powinien też zakończyć wszystkie projekty związane z budową transgranicznych łączników gazowych. – Za niecałe dziesięć lat Polska będzie już niezależna surowcowo od Rosji, co nie oznacza oczywiście, że import z tego kierunku zniknie – podkreśla Jakóbik.