PGNiG od niedzieli obserwuje zmniejszenie dostaw gazu ziemnego w ramach kontraktu jamalskiego na wszystkich połączeniach międzysystemowych z kierunku wschodniego. W poniedziałek dostawy zostały zredukowane o ok. 20 proc., natomiast we wtorek – o 24 proc. w stosunku do zamówień.
Gazu nie zabraknie?
Na razie nie ma zagrożenia, by surowca zabrakło odbiorcom w Polsce. Resort skarbu uspokaja, że dostawy realizowane są zgodnie z zapotrzebowaniem klientów. – Systemy przesyłu, dystrybucji i obrotu gazem funkcjonują w pełni normalnie. Sytuacja na punktach wejścia do krajowego systemu przesyłowego jest monitorowana – twierdzi Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzeczniczka MSP. Zwraca uwagę, że istnieje możliwość sprowadzenia do Polski gazu z innych kierunków.
Sęk w tym, że w pełni wykorzystywane są możliwości importu poprzez gazociąg w Lasowie (na granicy z Niemcami) oraz w Cieszynie. To oznacza, że Polska nie może już zwiększać dostaw z tych kierunków. Tym samym w przypadku dalszego ograniczenia przesyłu ze Wschodu PGNiG ma mocno ograniczone możliwości uzupełnienia braków.
17,2 mld m3 wynoszą łączne możliwości importu gazu ziemnego do Polski ze wszystkich kierunków.
Na szczęście mamy zapasy – 2,58 mld m sześc. surowca. To około 17 proc. rocznego zużycia Polski. – Magazyny gazu są pełne, więc brak 24 proc. dostaw z Rosji nie jest problemem. Gorzej, jeśli te ograniczenia się przeciągną, a zima będzie długa i mroźna, lub gdy Rosjanie całkiem wstrzymają dostawy – mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes PGNiG.