– Gdyby dziś miała powstać w Polsce elektrownia jądrowa, to obecne ceny hurtowe energii na poziomie 175 zł za 1 MWh nie starczyłyby na spłatę zainwestowanego kapitału. A nadpodaż energii jądrowej na rynku wpłynęłaby jeszcze na obniżenie cen hurtowych – twierdzi Piotr Dzięciołowski z DM Citi Handlowego.
Dlatego lider polskiego projektu jądrowego, czyli Polska Grupa Energetyczna, już szuka optymalnego modelu finansowania budowy pierwszego reaktora. A szacowany koszt jego budowy waha się między 40 mld zł a 60 mld zł. Z pewnością nie wystarczą na to środki ani samej PGE, ani też jej krajowych partnerów: Taurona, Enei i KGHM. Projekt ma częściowo wesprzeć poszukiwany dziś wśród zachodnich koncernów partner strategiczny.
Potrzebne wsparcie państwa
Jednak samo wybudowanie reaktora to dopiero połowa sukcesu. Potrzebne jest także wsparcie państwa na etapie produkcji. W środę portal Gramwzielone.pl, powołując się na wypowiedzi szefa departamentu energetyki jądrowej w PGE Marcina Cieplińskiego, podał, że spółka nie wyklucza przerzucenia kosztów realizacji tego projektu na odbiorców końcowych w rachunkach.
– Budowa elektrowni jądrowej to kwestia bezpieczeństwa energetycznego, za które muszą zapłacić wszyscy odbiorcy energii w Polsce. Koszt ten może zostać uwzględniony w rachunkach za energię – mówił Ciepliński.
Nie wiadomo, jaka miałaby być formuła takiego wsparcia. Maciej Szczepaniuk, rzecznik grupy PGE, wskazuje z kolei system tzw. kontraktów różnicowych, których formuła będzie musiała być dostosowana do specyfiki naszego rynku. ?– Celem polskiego projektu jądrowego jest zapewnienie przewidywalnej ceny energii, która powinna być uzasadniona ekonomicznie dla inwestorów, ale też możliwa do zaakceptowania przez odbiorców – uzasadnia Szczepaniuk. O wprowadzeniu kontraktów różnicowych w życie wkrótce zadecyduje Komisja Europejska. PGE uważnie to obserwuje, bo model ten może być zastosowany także w innych krajach UE, w tym w Polsce.