A gdzie środowisko
Można wstępnie założyć, że pełnomocnik rządu w randze sekretarza stanu odpowiadający za infrastrukturę przesyłową zadba przede wszystkim o aspekty techniczne i połączenia międzynarodowe, a minister energii o ekonomikę wytwarzania i dostaw, ale kto i czy uwzględni aspekty środowiskowe? Czy minister ds. energii walczący przede wszystkim o zachowanie polskiego węgla będzie w stanie działać w sposób „ekonomicznie uzasadniony" i zgodny nie tylko z obecnymi, ale i przyszłymi wymaganiami środowiskowymi? Jak pogodzić rozwój połączeń międzynarodowych i zdolności przesyłowych paliw i energii z postawieniem na węgiel jako szczególne źródło energii w polityce zagranicznej? Badania wskazują na rosnące jednocześnie zapotrzebowanie społeczeństwa na wzrost bezpieczeństwa. Należy dać czas obydwu nowo mianowanym ministrom na zmierzenie się z problemami, czy wręcz sprzecznościami, ale już teraz warto pytać i stawiać tezy bo sprawa jest doniosła i niekoniecznie społecznie zrozumiała. Upraszając: ani zapewnienie dostaw kilku ton węgla do każdego z gospodarstw domowych ani rozwój sieci przesyłowych gazu i energii elektrycznej nie rozwiążą problemu bezpieczeństwa energetycznego odbiorcy energii. Czego zatem brakuje i jakie dodatkowe aspekty należy uwzględnić?
Obecna definicja bezpieczeństwa energetycznego i przyjęte cele polityczne pomijają potrzebę dywersyfikacji bezpieczeństwa energetycznego pomiędzy trzy poziomy: krajowy, regionalny i lokalny. W obowiązującej ustawie na szczebel lokalny scedowana jest jedynie odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa w zakresie zaspokojenia potrzeb cieplnych, a infrastruktura komunalna, zgodnie z ww. znowelizowaną ustawą o działach przynależy do Ministerstwa Rozwoju. Wynika to z tradycyjnego postrzegania rynków energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła jako wzajemnie odrębnych. Zachodzi pytanie, czy w dobie rozwoju nowych technologii, takich jak rozproszone źródła słoneczne, wiatrowe i biogazowe oraz elastyczne odbiory z magazynami energii takie jak pompy ciepła, samochody elektryczne, racjonalnym ekonomicznie, ekologicznie i społecznie jest pozostawienie odpowiedzialności za bezpieczeństwo energetyczne wyłącznie władzy centralnej i firmom państwowym, a do jakiego stopnia mogą i powinni wziąć ją na siebie obywatele, w tym tzw. prosumenci (mali producenci energii na potrzeby własne lub na sprzedaż) i lokalne oraz regionalne organy władzy samorządowej. Warto nadmienić, że już rząd Jerzego Buzka w swojej strategii bezpieczeństwa energetycznego sprzed 15 lat wskazywał na znaczenie oddolnego, lokalnego filaru bezpieczeństwa. Wiele wskazuje na to, że do tej koncepcji warto, a nawet trzeba wrócić, aby nie ulec złudzeniu, że węgiel i sieci przesyłowe to obecnie jedyne i perspektywicznie najlepsze rozwiązanie złożonego problemu.
Źródłem nowego zagrożenia dla wydolności systemu elektroenergetycznego w jego obecnej postaci jest zmieniający się klimat. W niepamięć poszedł blackout szczeciński – skutek katastrofalnego oblodzenia linii napowietrznych wiosną 2008. Z punktu widzenia pojedynczych odbiorców (skupisk ludzkich, aglomeracji i firm) krytyczny jest także brak odporności sieci na anomalie pogodowe w postaci wichur i śnieżyc, których nasilenie obserwujemy w kolejnych latach. Konieczność zastosowania w sierpniu ub. br. administracyjnego narzędzia ograniczenia popytu na energię elektryczną, jakim było wprowadzenie, w wyniku zjawisk pogodowych, 20 stopnia zasilania, z całą ostrością obnażyło problem bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego w najbardziej podstawowym wymiarze technicznym (przejściowa utrata równowagi w bilansie mocy elektrycznej). Węglowe elektrownie cieplne (chłodzone wodą z wyschniętych rzek) i istniejące sieci przesyłowe okazały się niewystarczające przy szczytowym zapotrzebowaniu na energię do klimatyzacji w czasie upałów. Ale wydarzenie to posłużyło za podstawę domagania się, głównie ze strony przedstawicieli sektora elektroenergetycznego, przyspieszenia procesu odbudowy (i dalszej rozbudowy) zdolności wytwórczych nadal opartych na spalaniu węgla jako gwaranta zachowania bezpieczeństwa energetycznego. Jednakże projektowanie form zapewnienia postulowanego w expose zapewnienia bezpieczeństwa (w tym bezpieczeństwa energetycznego), aby mogło być uznane za działanie uzasadnione, wymaga uprzedniej oceny możliwości, jakie pojawiają się w wyniku postępu technologicznego oraz analizy ryzyk właściwych dla rozważanych rozwiązań, ze szczególnym uwzględnieniem zjawisk dotychczas nieobecnych, w tym całkowicie nowych ryzyk o podłożu klimatycznym ocenianych dotychczas w kategoriach tzw. ryzyka stuletniego lub mniejszego. Powtórzenia się podobnej sytuacji nie można wykluczyć latem 2016 roku, ani nawet zimą tego roku, o ile przy niskim poziomie wód przyjdą ostre mrozy. Grudniowy raport stowarzyszenia europejskich operatorów sieci ENTSOE-E wymienia Polskę jako jedyny kraj w UE, który z różnych powodów może już tej zimy mieć problemy ze zbilansowaniem mocy.
Analizę dalszego rozwoju sektora elektroenergetycznego w kontekście bezpieczeństwa energetycznego wypada rozpocząć od stwierdzenia, że decyzje inwestycyjne podejmowane dziś będą skutkować w horyzoncie 40 – 50 lat, taki jest bowiem w praktyce czas życia wielkoskalowych aktywów energetycznych (jednostek wytwórczych i linii przesyłowych). Konieczne jest więc postawienie pytania, w jakim stopniu aktywa te będą harmonizować z rynkiem energii (krajowym i europejskim) w całym okresie ich życia. I nie ma tu zastosowania argument, że skoro przez 150 lat sektor elektroenergetyczny co do zasady się nie zmieniał (rosły jedynie moce jednostkowe) to przez kolejne 50 lat nadal nic się nie zmieni. Za przestrogę może posłużyć przykład sektora telekomunikacyjnego, w którym dziś już nikt nie myśli o budowaniu łącznic komutacyjnych (wszechobecnych jeszcze 20 lat temu), a „sieciowe" budki telefoniczne właśnie są masowo wycofywane z ulic, jako zbędne. Finansiści i bankowcy z Carbon Tracker Initiative, w związku z podpisanym w Paryżu światowym porozumieniem na rzecz ograniczenia wzrostu temperatury globu o 2°C, twierdzą, że firmy energetyczne w planowanych inwestycjach w paliwa kopalne mogą zainwestować zbędnie 2 bln USD, gdyż mocy z tych źródeł nie będą w stanie nigdy wykorzystać. Zjawiska te znalazły odbicie już na początku 2014 roku np. w decyzjach francuskiego koncernu GDF Suez (obecnie Engi) o rezygnacji z budowy elektrowni węglowych i gazowych w UE (także w Polsce). Pod koniec 2015 roku o podobnych decyzjach zakomunikowały niemieckie koncerny. RWE poinformował, że nie uruchomi swojej inwestycji za 1,1 mld euro elektorowi węglowej, a grupa EON wniosła w 2015 roku o zamknięcie dwóch nowych nieopłacalnych bloków gazowych. W tym kontekście konieczne jest uwzględnienie nowych możliwości, jakie daje rozwój technik wytwarzania energii w procesach technologicznych innych niż spalanie paliw kopalnych oraz rozwój technologii magazynowania energii i telekomunikacyjnych, pozwalających w sposób skuteczny integrować wykorzystanie własnych, najlepiej lokalnych zasobów energetycznych i zarządzać takim zasobem rozproszonym.
Ryzyko ze wschodu
Pojawiają się całkowicie nowe ryzyka - polityczne. Nie jest tajemnicą, że Federacja Rosyjska (FR) pod rządami prezydenta Putina uczyniła z nośników energetycznych oręż polityczny. Dotyczy to w sposób oczywisty dostaw gazu ziemnego, ale elektroenergetyka, ze względu na jej bezpośredni i natychmiastowy wpływ na wszystkie procesy gospodarcze, wcale nie jest mniej „atrakcyjna" pod tym względem. Nie jest również tajemnicą, że priorytetami polityki zagranicznej FR jest oddziaływanie w kierunku osłabienie Unii Europejskiej jako struktury, której jedność utrudnia realizację celów gospodarczych i politycznych FR, w tym osłabienie gospodarcze i polityczne Polski jako członka UE. Wręcz doskonałym narzędziem do realizacji tej polityki jest forsowanie poglądu o roli węgla jako gwaranta bezpieczeństwa energetycznego Polski. Pozwala to z jednej strony konfliktować Polskę z Komisją Europejską (KE) w obszarze instrumentów polityki klimatycznej oraz kształtować obraz Polski w oczach europejskiej opinii publicznej jako partnera zacofanego i niesolidarnego, a z drugiej pogłębiać podziały wewnątrz społeczeństwa polskiego poprzez antagonizowanie go z branżą górniczą na gruncie konieczności ponoszenia ciężarów ekonomicznych związanych z jej podtrzymywaniem ze środków budżetowych. Skądinąd społecznie zrozumiały zarówno strajk bełchatowski (2003) jak i niedawny strajk w Jastrzębskiej Spółce Węglowej są przykładami, jak ulotny jest argument, że własne zasoby kopalnego jako nośnika energii pierwotnej są per se gwarantem bezpieczeństwa. Ostatnim przykładem, jak drastyczne formy może przybierać wykorzystanie elektroenergetyki do celów politycznych może być fizyczne odcięcie Krymu od ukraińskiego systemu energetycznego. A biorąc pod uwagę dramatyczny rozwój sytuacji politycznej na południu Europy można przewidywać, że „chętnych" do sięgnięcia po ten argument może być więcej. Do tej pory nikt nie zakładał jako realnego scenariusza możliwości ataku terrorystycznego na instalacje elektroenergetyczne.