We wtorek kurs ropy naftowej bił kolejne minima cenowe. Surowiec Brent, czyli wydobywany spod dna Morza Północnego, zbliżył się do psychologicznej granicy 30 dol. za baryłkę. Była to najniższa jego cena od 2004 r.
Najniższy od kilkunastu lat był też kurs rosyjskiej ropy Urals, która stanowi główny surowiec przetwarzany przez polskie rafinerie. Jak podaje dziennik „Wiedomosti", w poniedziałek wieczorem baryłka kosztowała 29,2 dol.
Prognozy analityków
Końca spadków cen ropy na światowych rynkach ciągle nie widać. Analitycy Morgan Stanley w najnowszym raporcie prognozują, że kurs może spaść jeszcze nawet o jedną trzecią, do 20 dol. za baryłkę. Powodem ma być przede wszystkim umacniający się kurs amerykańskiej waluty. Dolar odgrywa fundamentalną rolę w kształtowaniu ceny tego surowca.
Również inni analitycy na świecie i w Polsce prognozują dalsze przeceny ropy. – Sądzę, że w najbliższych dniach cena surowca Brent spadnie poniżej 30 dol., a potem już trudno będzie szybko wyznaczyć jakąś nową barierę – mówi Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl.
Jego zdaniem na światowym rynku mamy do czynienia z nadpodażą surowca. Co więcej, popyt zgłaszany przez gospodarkę chińską, jednego z czołowych konsumentów surowca, jest stosunkowo słaby. Z drugiej strony nawet potencjalne zaostrzenie konfliktu pomiędzy Arabią Saudyjską i Iranem, które należą do grona największych na świecie producentów ropy, nie powoduje zwyżki cen. Zniesienie sankcji wobec Iranu powinno wręcz wywołać efekt odwrotny.