Rz: Przed rynkiem energii elektrycznej stoją dziś nowe wyzwania. Musimy z jednej strony bronić biznesu polskich firm energetycznych, a z drugiej funkcjonować w coraz bardziej konkurencyjnym otoczeniu wynikającym chociażby ze zwiększania przepustowości energetycznych połączeń transgranicznych.
Budowanie wspólnego rynku energii w Europie to długotrwały proces. Aktywnie włączyliśmy się do niego ponad pięć lat temu. Dokładnie w grudniu 2010 r. rozpoczęliśmy handel na połączeniu Polski ze Szwecją i od tej pory uczestnicy TGE współpracując z giełdą NordPool Spot wspólnie określają ceny energii dla rynków w Polsce i Szwecji.
W grudniu 2015 r. dołączyliśmy do tego połączenie między Polską i Litwą rozpoczynając handel na tzw. profilu północnym. Prawdopodobnie w połowie stycznia tego roku rozpocznie się wymiana handlowa także Litwy ze Szwecją na kablu NordBalt. Powstanie tzw. pierścień bałtycki, który ma zarówno wymiar zwiększania bezpieczeństwa dostaw energii w regionie, jak również wymiar handlowy. Pozostaje faktem, że rynek energii w modelu europejskim z udziałem giełdy działa tylko na tych połączeniach. Granice zachodnia i południowa są udostępniane do obrotu energią na "starych" zasadach, czyli operator zapewnia dostęp do zdolności przesyłowych w aukcjach i wymiana transgraniczna realizowana jest przez te firmy, które zakupiły uprawnienia w tym zakresie. Sytuacja ulegnie zmianie po uruchomieniu rynku w rejonie CEE, czyli niezbyt szybko.
We współpracy z operatorem i URE stale uczestniczymy w budowie rynku europejskiego, działamy w stowarzyszeniu giełd EUROPEX.
Mimo to Polska została upomniana przez KE za zbyt małą przepustowość granic i zbyt mało mostów energetycznych.