Okres zwrotu zamontowanej na dachu instalacji do produkcji energii będzie dłuższy niż jej żywotnoś

Okres zwrotu zamontowanej na dachu instalacji do produkcji energii będzie dłuższy niż jej żywotność – przekonują eksperci. Ale firmy kuszą ofertami.

Aktualizacja: 02.06.2016 11:07 Publikacja: 01.06.2016 19:45

Foto: 123RF

Rynek paneli słonecznych w Polsce nie rozwinie skrzydeł. Jego potencjał, szacowany jeszcze w ubiegłym roku przez Instytut Energetyki Odnawialnej na poziomie 200 tys. instalacji, dziś spada do zera.

Do inwestowania w przydomowe mikroinstalacje, w tym źródła fotowoltaiczne, miały nas zachęcać taryfy gwarantowane (czyli stałe przez 15 lat stawki za sprzedaż energii do sieci, wyższe niż aktualny koszt jej zakupu) wprowadzone do ustawy o odnawialnych źródłach energii. Zmienił się jednak rząd i reguły gry.

W nowelizacji ustawy zaproponowano prosumentom system opustów polegający na wymianie barterowej energii pobranej z oddaną do sieci. Przy czym najmniejsi producenci za 1 MWh mają otrzymać jedynie 0,7 MWh.

Tylko dla pasjonatów

– Jeżeli zmiany zaproponowane w projekcie noweli ustawy o OZE zostaną wprowadzone, spowodują brak opłacalności mikroinstalacji i spadek zainteresowania nimi – przewiduje Michał Ćwil, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej (PIGEOR). – Fotowoltaicą interesować się będą tylko pasjonaci, którzy nie będą liczyć, czy poniesione nakłady kiedykolwiek się zwrócą.

Jak szacuje PIGEOR, rodzina mieszkająca w domu jednorodzinnym i zużywająca ok. 4 MWh rocznie wyjdzie na zero po okresie dłuższym niż 25 lat. I to tylko przy założeniu, że całą produkcję będzie zużywać na własne potrzeby. Ale spełnienie tego warunku jest obecnie niemożliwe ze względu na brak komercyjnie opłacalnej metody magazynowania energii.

Jak zauważa Ćwil, okres na zwrot może być dla typowego domu jednorodzinnego dłuższy niż żywotność instalacji.

Z kolei Grzegorz Wiśniewski, prezes IEO, przekonuje, że przy planowanym systemie opustów zwrot z inwestycji przekracza 50 lat zarówno w przypadku finansowania instalacji fotowoltaicznej z kredytu konsumpcyjnego, jak i z własnych środków. – Lepiej to wygląda w przypadku firm, w których poziom zużycia własnego wynosi 50–80 proc. Odbiorca indywidualny w domku jednorodzinnym jest w stanie zużyć co najwyżej 30–35 proc. na własne potrzeby – podkreśla Wiśniewski.

Szykuje się wysyp ofert

Tymczasem modyfikacja systemu wsparcia dla prosumentów już skutkuje ofertami sprzedaży paneli wraz z ich finansowaniem w ramach comiesięcznych rachunków.

W tym tygodniu z taką propozycją instalacji za 1 zł wyszła do klientów spółka Columbus Energy. Przy czym spłata – podobnie jak w przypadku telefonu komórkowego – ma nastąpić w ciągu 15 lat abonamentowych płatności. Można wybrać spośród trzech opcji: 119 zł za 2,5 kW, 199 zł za 4 kW oraz 299 zł za 6 kW.

To oznacza, że optymalna dla domu jednorodzinnego instalacja o mocy 4 kW będzie kosztować prawie 36 tys. zł (o ile firma nie wprowadzi indeksacji o poziom inflacji, co jest rozważane). Tymczasem za gotówkę można ją nabyć dziś za ok. 23 tys. zł.

Dawid Zieliński, prezes Columbus Energy, nie ukrywa, że oferta jest dla tych, których nie stać na wyłożenie gotówki. Zakłada przy tym, że gros sprzedawanych abonamentów stanowić będą te najtańsze, które przy stosunkowo wysokim poziomie konsumpcji własnej (60–70 proc.) pozwolą na optymalizację kosztów przy rosnących cenach energii.

Z propozycją sprzedaży paneli dla klientów indywidualnych chce wyjść również RWE Polska, która ma już taką ofertę dla firm. – Skończyliśmy pracę nad ofertą dla gospodarstw. Teraz rozbudowujemy ją o dodatkowe rozwiązania, by była atrakcyjna dla klientów. Z masową sprzedażą ruszymy jeszcze w czerwcu – zapowiada Michał Skorupa, kierownik projektu fotowoltaiki w RWE Polska. Na razie nie ujawnia szczegółów.

W ocenie RWE okres zwrotu instalacji powinien się zamykać w 12–15 latach, o ile nie będziemy posiłkować się dostępnymi na rynku dotacjami. Wydłuży się, jeśli na zakup paneli zaciągniemy kredyt.

Przedstawiciele spółki podkreślają jednak, że nie wszyscy traktują zakup instalacji do produkcji energii ze słońca w kategoriach inwestycji, tak samo jak nie liczymy na to, że zwróci nam się budowa domu.

Eksperci sceptycznie odnoszą się do ofert sprzedaży paneli np. w abonamencie. Jak twierdzi Wiśniewski, nie ma tu miejsca na nadwyżkę finansową, by zarobiła proponująca produkt firma i jej klient.

– Być może trzeba poczekać na wzrost cen energii i jednocześnie niższe koszty instalacji – mówi z kolei Ćwil.

Zdaniem Michała Skorupy ceny paneli, które od 2006 do 2014 r. obniżyły się o blisko 74 proc., w najbliższych latach spadną skokowo. Bo producenci, przygotowując magazyny pod bardziej wydajny sprzęt, wyprzedają zapasy.

Rynek paneli słonecznych w Polsce nie rozwinie skrzydeł. Jego potencjał, szacowany jeszcze w ubiegłym roku przez Instytut Energetyki Odnawialnej na poziomie 200 tys. instalacji, dziś spada do zera.

Do inwestowania w przydomowe mikroinstalacje, w tym źródła fotowoltaiczne, miały nas zachęcać taryfy gwarantowane (czyli stałe przez 15 lat stawki za sprzedaż energii do sieci, wyższe niż aktualny koszt jej zakupu) wprowadzone do ustawy o odnawialnych źródłach energii. Zmienił się jednak rząd i reguły gry.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz