Potencjał rozwoju takich parków energetycznych w naszej strefie przybrzeżnej McKinsey określa na 6 GW. Jednak na razie najbardziej zaawansowane projekty prowadzą Polenergia oraz PGE. Łącznie na początku przyszłej dekady uruchomią 2,2 GW. Ciągle brakuje deklaracji rządu co do miejsca farm morskich w naszym miksie. Ten będzie pochodną długofalowej polityki energetycznej, nad którą Ministerstwo Energii ciągle pracuje.
Dlatego 30 podmiotów zawarło Porozumienie Polskiego Przemysłu Energetyki Morskiej i wysłało do przedstawicieli rządu (ministra rozwoju i finansów, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, ministra energii oraz ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej) list z prośbą o uwzględnienie potencjału rodzimego przemysłu stoczniowego i około stoczniowego. Przekonują, że przyczyniłoby się do reindustrializacji kraju.
Szansa na zwiększenie potencjału
Nasze firmy, które od kilku lat produkują na eksport elementy konstrukcji i infrastruktury morskich farm wiatrowych oraz dostarczają specjalistyczne jednostki do budowy elektrowni wiatrowych na morzu, już dziś są w stanie zabezpieczać dostawy niezbędne do realizacji takich projektów o wartości przynajmniej połowy kosztów inwestycyjnych całego przedsięwzięcia - praktycznie wszystko poza turbiną. – W przyszłości do firm w Polsce mogłoby trafiać nawet 70 proc. wartości inwestycji. Warunkiem jest jasna deklaracja rządu o zamiarze rozwijania energetyki wiatrowej na Bałtyku w skali 6 GW do 2030 roku – twierdzi Mariusz Witoński, prezes Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej. Postulat o ustanowienie takiego celu w polityce gospodarczej rządu znalazł się w liście do Ministra Rozwoju o zawiązaniu Porozumienia Polskiego Przemysłu Energetyki Morskiej.
W najbliższej dekadzie realizacja takiego celu oznaczałaby inwestycje rzędu 72 mld zł. W wariancie konserwatywnym połowa trafiłaby do polskich firm, co stanowiłoby strumień zamówień o wysokości przekraczającej w skali roku przychody naszej największej grupy stoczniowej. To z kolei oznaczałoby znaczący wzrost zatrudnienia oraz zwiększone przychody budżetu z tytułu podatków, jak również nowe inwestycje w moce produkcyjne.
Nowe inwestycje
Firma Crist z Gdyni, produkująca statki do budowy i serwisowania morskich farm wiatrowych, a także stalowe konstrukcje wsporcze do turbin pracuje dziś przy ok. 40 proc. obłożeniu mocy wytwórczej w tym segmencie. Rocznie w kooperacji z partnerem technologicznym na terenie gdyńskiej stoczni może powstawać 20-30 takich konstrukcji dla turbin o mocy 8-10 MW. Dla porównania w szczecińskim ST3 Offshore pracuje linia o potencjale obecnie czterokrotnie większym – wypływa z niej do 80 wież rocznie. W poszukiwaniu kolejnych zleceń na globalnym rynku chce produkować także kompletne konstrukcje dla stacji transformatorowych i zespołów energetycznych do awaryjnego zasilania dla morskich farm. Są to swojego rodzaju magazyny energii stanowiące integralną część każdej takiej elektrowni. - Na przełomie 2017 i 2018 roku rozpoczniemy budowę nowej linii produkcyjnej do realizacji elementów tych stacji. Wartość tej inwestycji, która zakończy się w 2020 r., sięgnie 40-45 mln zł – ujawnia Zdzisław Bahyrycz, pełnomocnik zarządu Crist. Jarosław Łasiński, prezes GSG Towers produkującej wieże wiatrowe ramach grupy Stoczni Gdańsk szacuje, że wpisanie rozwoju energetyki wiatrowej na morzu na poziomie 6 GW przyciągnie na Wybrzeże inwestycje rzędu ponad 0,5 mld zł. – Za te pieniądze polskie firmy działające w branży morskiej planują tworzyć nowe linie technologiczne dla nowych produktów – elementów konstrukcji turbin, a także wspólne centrum badań i rozwoju, które ma pracować nad poszerzeniem oferty i testowaniem urządzeń na Bałtyku – sygnalizuje Łasiński. Zastrzega, że choć pomysłów nie brakuje, to na razie sygnatariusze listu – potencjalni beneficjenci rozwoju offshore w Polsce definiują listę projektów.