Głos wsparcia usłyszeliśmy z Departamentu Stanu USA, który gratulował Polsce „znaczącego kroku na drodze do dywersyfikacji swoich źródeł energii". Wtórowała mu premier Beata Szydło, mówiąc, że pierwszy transport gazu z Ameryki do Polski na pewno będzie w przyszłości odnotowywany w podręcznikach historii.
I chociaż politycy mają skłonność do przesady w swoich wypowiedziach, to trudno im teraz nie przyklasnąć. Rzeczywiście fakt, że dzięki świnoujskiemu terminalowi Polacy zaczęli palić w kuchenkach gazem pochodzącym z różnych części świata, jest wydarzeniem bez precedensu. O pełnej niezależności w dostawach LNG będziemy mogli mówić, gdy za kilka lat powstanie gazociąg Baltic Pipe.