Poziom inwestycje w OZE w Polsce jest na dziś zadowalający?

Nie, przez osiem lat inwestycje były częściowo zaniechane. Ze względu na ograniczenia prawne nie powstawały żadne nowe farmy wiatrowe na lądzie. Mam nadzieję, że wkrótce zmaterializuje się zapowiadana zmiana prawa w tym zakresie. Rząd mówi o nowej legislacji, ale my dziś jesteśmy w takiej sytuacji, że potrzebujemy już konkretnych rozwiązań, a nie zapewnień.

Polska to dobre miejsce do rozwoju odnawialnych źródeł energii?

Potencjał mamy wysoki, ale pozostaje on niewykorzystany. Mamy zainstalowane 10 GW mocy w wietrze na lądzie, tymczasem możliwa byłaby budowa ponad 40 GW do 2040 r. Morskie farmy wiatrowe na dziś są w budowie, w przyszłym roku – jak liczymy – popłynie z nich pierwszy prąd. Pierwsza faza to 6 GW, kolejne są w przygotowaniu. Liczymy na dalsze zmiany przepisów, które umożliwią wykorzystanie potencjału nawet do 30 GW.

Jakie bariery stoją na przeszkodzie, by czerpać w pełni z tych możliwości?

Głównie prawne i administracyjne. W przypadku morskich farm wiatrowych pojawiają się zmiany regulacyjne, skomplikowane kwestie techniczne, jak nakładanie się kabli morskich, rozruch technologiczny itd. Brakuje dziś regulacji dla tego sektora. Także w przypadku wiatraków na lądzie czekamy na ustawę, która zmieni ich odległość od zabudowań. Przy dopuszczeniu inwestycji w odległości 700 m od zabudowań tylko na 1,7 proc. powierzchni kraju mogą być lokalizowane farmy wiatrowe. Gdyby zmniejszyć tę odległość do 500 m, byłoby to 3,3 proc. Brakuje też szybkich ścieżek realizacji inwestycji. Słabo przygotowana administracja, szczególnie odpowiadająca za decyzje środowiskowe, jest ogromnym problemem. To kolejne wąskie gardło dla inwestorów. Za mało jest wyspecjalizowanych pracowników, szczególnie w regionalnych dyrekcjach ochrony środowiska. Trzeba zwiększyć ich liczbę, wynagrodzenie, udostępnić im odpowiednie narzędzia.

Unia ogłosiła cel OZE na poziomie 42,5 proc. w 2030 r. Z wyliczeń rynkowych wynika, że Polska, wpisując się w jego realizację, musiałaby dojść do 31,5 proc. To realny scenariusz?

Jeśli nie przygotujemy nowych regulacji dla energetyki, nie dofinansujemy regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, nie dojdziemy do tych poziomów. Podobnie jeśli nie zainwestujemy w sieć, a inwestorzy i operatorzy nie ustalą kodeksu współpracy. Musimy zacząć działać, podejmować konkretne kroki.

Bez czystej, taniej energii polski przemysł przestanie być konkurencyjny. Czy firmy już odbijają się od ściany, nie mogąc pozyskać tyle zielonej energii, ile potrzebują?

Niestety tak. W stowarzyszeniu prowadzimy fundację Wind Industry Hub, która m.in. ma wzmacniać rolę polskich firm w europejskim łańcuchu dostaw dla energetyki wiatrowej. Mieliśmy ostatnio spotkanie, na które przyjechało 400 osób reprezentujących przemysł i branżę energetyczną. Jednym z głównych postulatów było zwiększenie projektów OZE, a co za tym idzie – dostępnych wolumenów zielonej energii. Jest jej za mało, nawet biorąc pod uwagę przemysł, który już działa, nie mówiąc o tych inwestorach, którzy rozpatrują otwarcie nowej firmy czy rozwinięcie biznesu. Dzisiejsze standardy sprawiają, że dostęp do zielonej energii to warunek numer jeden rozwoju biznesu. I nie dotyczy to tylko innowacyjnych firm technologicznych, ale też branży auto-motive, chemicznej, przemysłu ciężkiego itd. Konkurencyjna gospodarka bez dostępu do czystej i taniej energii nie istnieje.

rp.pl