Kiedy uświadomił pan sobie, że zmiany klimatu są znacznie groźniejsze, niż się wszystkim wydaje?
Trudno wskazać jakiś przełomowy moment, bo praktycznie od dziecka wychowywałem się w świadomości wagi problemów ekologicznych.
Mój dziadek (Auguste Piccard, fizyk, wynalazca i badacz – red.) już w 1942 r. napisał artykuł o tym, jak ważne jest dla nas zastępowanie paliw kopalnych energią solarną. A jeszcze wcześniej, gdy w 1931 r. jako pierwszy wzniósł się w balonie do poziomu stratosfery, dowodził, że można z niej korzystać, latając znacznie wyżej przy jednoczesnym oszczędzaniu paliwa. Z kolei mój ojciec (Jacques Piccard, inżynier i oceanograf – red.) w 1960 r. dokonał zejścia w najgłębsze miejsce na dnie oceanów, do Rowu Mariańskiego, by szukać tam śladów życia, co miało zablokować plan niektórych rządów, by zrzucać tam radioaktywne odpady.
Od najwcześniejszych lat zatem towarzyszyły mi przykłady dbałości o ochronę środowiska oraz naukowej eksploracji. Chodziło też o walkę z zanieczyszczeniem środowiska i zachowanie zasobów naturalnych. A bezpośrednio odpowiadając na pana pytanie: myślę, że zmiany klimatu uświadomiłem sobie gdzieś w latach 1992–1993.
Zakładam, że gdy okrążał pan Ziemię w balonie Breitling Orbiter, musiał pan już je zauważać?