Odzysk surowców na skalę przemysłową to wielomilionowe inwestycje w technologie, nowoczesne parki maszynowe i laboratoria. W gospodarce odpadami kończą się czasy dla oszustów. 7,5 mld zł wynosi luka inwestycyjna w branży recyklingu – szacuje Stowaszyszenie „Polski Recykling” reprezentujące branżę recyklingu materiałowego. Tyle potrzeba, aby Polska od 2021 r. nie była obciążana przez UE tzw. plastic tax w wysokości 800 euro za każdą tonę tworzyw sztucznych niepoddaną recyklingowi. Fala pożarów składowisk odpadów z 2018 r. zniekształciła wizerunek polskich zakładów przetwarzających odpady. W efekcie media zdominował fałszywy przekaz, że recykling nad Wisłą jest fikcją. Tymczasem w Polsce działa już ponad kilkaset zakładów przetwarzania odpadów. Branża zatrudnia ponad 20 tys. pracowników, a w czasie pandemii jest jednym z fundamentów zabezpieczenia naszego życia i zdrowia. To brak odbioru śmieci prowadzi do ryzyka rozprzestrzeniania się chorób i bakterii.
Przeważająca część społeczeństwa codziennie segreguje odpady i przyczynia się do ograniczenia wytwarzania odpadów. Mało tego, 62 proc. naszych rodaków stwierdza, że podczas pandemii ma więcej czasu na prawidłową segregację odpadów niż przedtem.
Każda tona plastiku przekazana do recyklingu to oszczędność 3600 zł daniny, którą Polska musi odprowadzić do budżetu unijnego. Niestety, wraz z pandemią Covid-19 nadeszły czasy tanich surowców pierwotnych. Firmom często nie opłaca się inwestować w drogie technologie odzysku, mogąc zakupić tani surowiec pierwotny. Branża postulowała wprowadzenie ustawowego obowiązku wykorzystania surowców wtórnych. Liczymy, że w kolejnych latach do grona Zielonych Orłów dołączy wiele firm robiących coś z niczego, czyli firm odzyskujących śmieci.