Strategicznym wyzwaniem dla polskiej energetyki jest oczywiście węgiel.
O ile jednak w najbliższych latach dekarbonizacja naszego miksu energetycznego będzie pozostawała w sferze politycznych i ekonomicznych wyborów, o tyle w połowie lat 30. stanie się koniecznością – a to ze względu na wyczerpywanie się obecnie eksploatowanych złóż węgla brunatnego, który z uwagi na swoją charakterystykę nie jest przedmiotem wymiany handlowej.
Szacuje się, że z obecnego poziomu około 60 milionów ton rocznie do roku 2035 wydobycie spadnie do 15 milionów ton. Zważywszy na to, że w 2018 roku z węgla brunatnego wyprodukowaliśmy niemal 30 proc. wykorzystywanej w Polsce energii elektrycznej, a krajowe zapotrzebowanie na nią wzrośnie według przewidywań zawartych w Polityce Energetycznej z około 160 TWh w roku 2020 do 215 TWh roku 2035 – polska energetyka wymagać będzie w okresie nadchodzących 15 lat inwestycji w nowe źródła wytwórcze umożliwiające produkcję na poziomie odpowiadającym połowie obecnego zapotrzebowania. A i to bez uwzględnienia ubytku mocy zainstalowanej w elektrowniach wykorzystujących węgiel kamienny…
W którym kierunku pójdą zmiany polskiego miksu energetycznego? Jeśli przyjmiemy scenariusz niezakładający zmian na arenie politycznej i międzynarodowej, które podważą europejską politykę klimatyczną lub ograniczą wpływ tworzonego przez Unię Europejskiego zielonego ładu na Polskę, ewolucja naszej energetyki będzie zdeterminowana przez trzy kluczowe czynniki: prawodawstwo Unii, dostępność kapitału i innych zasobów niezbędnych do realizacji inwestycji oraz społeczno-gospodarczą akceptację i atrakcyjność poszczególnych źródeł.
Ten ostatni element może być źródłem największej niepewności – w Polsce bowiem jak w soczewce skupiają się dylematy związane z tzw. trójkątem polityki energetycznej („energy policy triangle”), a więc dostępnością i ceną energii, bezpieczeństwem dostaw oraz ochroną środowiska i klimatu.