Według zwolenników fuzji Orlenu z Lotosem to połączenie jest dziś bardziej potrzebne niż wcześniej. Chodzi m.in. o napaść Rosji na Ukrainę i związane z nią ryzyka. – Fuzja daje wiele synergii, wiele korzyści, a przede wszystkim pozwala, by ta jedna połączona grupa przechodziła wspólnie przez transformację energetyczną, a nie rywalizując ze sobą o te same projekty – stwierdził Marek Garniewski, ekspert w biurze relacji inwestorskich Orlenu, podczas konferencji pt. „Czy fuzja Orlenu z Lotosem może przyspieszyć osiągnięcie niezależności energetycznej w Polsce?”, zorganizowanej przez Fundację Instytut Studiów Wschodnich.

Krzysztof Nowicki, wiceprezes Lotosu, dodał, że do konsolidacji dochodzi dlatego, że gdańska spółka stanowi istotną wartość w łańcuchu przyszłego multienergetycznego koncernu. Bez niej Orlen nie będzie funkcjonował tak, jak powinien funkcjonować koncern mający aspiracje do bycia istotnym graczem europejskim. Maciej Szozda, niezależny ekspert rynku paliwowego, zauważył, że nie ma krajów, w których byłyby dwie konkurujące ze sobą firmy należące do tego samego właściciela. – Do tej fuzji udało się pozyskać najmocniejszego możliwego partnera, czyli Saudi Aramco, więc ja na tę fuzję patrzę z optymizmem – dodał.

Na negatywne skutki połączenia uwagę zwrócił Leszek Juchniewicz, doradca prezesa Pracodawców RP. Jego zdaniem w przestrzeni publicznej nie ma przyzwolenia dla tej fuzji. Co więcej, nawet oficjalne dokumenty państwowe nic o niej nie mówią, mimo że ma mieć kluczowe znacznie w procesie naszej transformacji energetycznej. Chodzi m.in. o tworzoną trzy lata „Politykę energetyczną Polski do 2040 r.”. Co więcej, w konstytucji nie ma nic o postępującej ingerencji państwa w gospodarkę. – Więc fuzja jest odbierana jako postępująca monopolizacja. Każdy monopol w gruncie rzeczy oznacza marnotrawstwo w długim okresie czasu – stwierdził Juchniewicz.

Czytaj więcej

Orlen i Lotos uzgodniły plan połączenia spółek. Podano parytet wymiany akcji