Dyrektywa RED (Renewable Energy Directive - Dyrektywa o Energii Odnawialnej - 2009/28/WE) łamie postanowienia o wolnym handlu brakiem transparentności i dyskryminacją zagranicznych dostawców biopaliw.
– Dyrektywa wymaga przyjęcia takich standardów dla rozwoju biopaliw, które zapewniają wysoką redukcję emisji gazów cieplarnianych. Tymczasem w europejskiej polityce wobec biopaliw panuje bałagan – uważa dr Tomasz Teluk, prezes Instytutu Globalizacji. – Nie ma pewności, czy stosowane surowce zapewniają najwyższe możliwe oszczędności emisji – dodaje.
W ocenie Instytutu Globalizacji dyrektywa preferuje określone grupy biopaliw, przeważnie bazujące na oleju rzepakowym, dyskryminując innych dostawców np. olejów sojowych, palmowych czy trzciny cukrowej. Może to skutkować ostrym konfliktem na forum Światowej Organizacji handlu przeciwko Unii Europejskiej, ze strony takich krajów jak Brazylia, Stany Zjednoczone czy krajów azjatyckich.
Stanowisko Instytutu Globalizacji w tej sprawie, które zostanie ogłoszone w końcu listopada, wskazuje, że Dyrektywa RED powinna zawierać wiarygodne dane i przejrzyste kryteria oceny użycia poszczególnych surowców do produkcji biopaliw, zapewniające największą redukcję emisji gazów cieplarnianych. Ponadto powinny zostać zachowane reguły wolnego handlu, co oznacza równe szanse dla producentów europejskich i zagranicznych w zakresie dostaw biopaliw na rynek wewnętrzny.
– Powstrzymujemy się od powierzchownej i arbitralnej oceny biopaliw. Zakładamy, że taki produkt istnieje na rynku i jest na niego popyt, a więc konsumenci mają prawo wybierać, który produkt odpowiada im najbardziej – wyjaśnia Tomasz Teluk.