Łukaszenko odwiedził pole pod Homlem, na którym na stanąć siłownia. Zapowiedział, że rosyjski projekt jest "stosunkowo tani", co nie znaczy, że nie może być tańszy.
- To ma być najtańsza elektrownia z wszystkich, które zbudowali na świecie Rosjanie i inni - cytuje białoruskiego dyktatora agencja Interfaks. Ma być więc najtańsza, ale także "najbardziej nowoczesna i mocna". Tylko jak pogodzić takie wymagania? Na szczęście nie Łukaszenko będzie o tym decydował.
Białoruś nie ma pieniędzy na elektrownię, więc zbudują ją i sfinansują Rosjanie (Rosatom). Oni też prawdopodobnie będą czerpać zyski z jej pracy, bo Białoruś musi spłacić 10 mld dol., na które wstępnie opiewa kosztorys projektu.
Siłownia ma mieć dwa reaktory dające w sumie 2,4 GW. Budowa pierwszego zakończy się w 2017 r., a drugiego w 2020 r. Nakłady mają się zwrócić po 20 latach.