Takie wyliczenia podał niemiecki think-tank Agora Energiewende, promujący tzw. "transformację energetyczną". Opublikowany w minionym tygodniu raport z wyliczeniami kosztów OZE w Niemczech do 2035 roku, uwzględnienia nowy system dotowania zielonej energetyki.
W informacji prasowej, do ktorej sięgnął prof. Andrzej Strupczewski, polskie ekspert energetyczny z Narodowego Centrum Badań Jądrowych, autorzy „optymistycznie stwierdzają, że już za dziewięć lat koszty dopłat do OZE zaczną spadać".
- Dziewięć lat to i tak długa perspektywa. Ale gdy wczytamy się w treść raportu okazuje się, że w 2035 roku (horyzont czasowy analizy) Niemcy będą wciąż dopłacali do OZE aż 44 euroo/MWh, czyli tyle, ile na przełomie 2012 i 2013 roku. Mało tego, koszty dotacji do OZE (w oparciu jedynie o ustawę EEG, czyli bez dotacji unijnych) będą stanowiły wtedy 126 proc. ceny hurtowej energii - zwraca uwagę polski ekspert.
Obecnie Niemcy dopłacają do swoich wiatrowni, energetyki wodnej czy słonecznej ponad 60 euro za każdą MWh. W latach 2018-2025 będą płacili powyżej 70 euro, a poniżej 60 euro zejdą dopiero po roku 2030.
- Jeżeli przyjąć, że jedna 3-osobowa niemiecka rodzina zużywa 4 MWh energii elektrycznej rocznie, to okazuje się że w szczytowym okresie będzie ona musiała dopłacać do rachunków za energię 280 euro rocznie tylko z tytułu dopłaty do zielonej energii . A przecież jeszcze do zapłacenia będzie sama energia i koszty przesyłu i dystrybucji, znacznie większe w przypadku OZE niż przy wykorzystywaniu elektrowni systemowych - dodaje prof. Strupczewski. Obecnie Niemcy dopłacają do OZE (tylko z tytułu opłat z ustawy EEG) ponad 20 miliardów euro rocznie.