Potrzebujemy nowych elektrowni

Największym problemem do rozwiązania jest przyłączenie nowych źródeł do sieci i tego nie zapewnia zaprezentowany projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii - mówi Krzysztof Żmijewski, prof. Politechniki Warszawskiej

Publikacja: 12.01.2012 03:03

Potrzebujemy nowych elektrowni

Foto: __Archiwum__

Rz: Jak rozwija się polski rynek zielonej energii?

Krzysztof Żmijewski:

Jeśli przymierzać nasze wyniki do zobowiązań unijnych wynikających z pakietu klimatycznego, to mamy zielonej energii o wiele za mało. Przyrost mocy odnawialnych źródeł nie chce być taki, jaki  powinien być by uzyskać z nich w 2020 r.  udział 15 proc. w wykorzystanej energii. Teraz nasz wynik jest o połowę mniejszy, a wliczamy do niego takie trudne do wykazania źródła jak np. palenie chrustu w domowych kominkach, co jest trudne do udokumentowania przed Komisją Europejską.

Zakłada się, ze jeśli chodzi o sektor elektroenergetyczny to roczny przyrost mocy powinien wynosić ok. 1 tys. MW rocznie. Takich wyników nie mamy.

Dlaczego jest tak źle, skoro szybko rozwija się energetyka wiatrowa?

Praktyka pokazuje, ze rozwijają się głównie farmy wiatrowe, ale są kłopoty z rozwijaniem elektrowni na biomasę i biogazowni. Technologie te są o wiele droższe, niż by wynikało ze zdrowego rozsądku. Nie widzę powodu, dla którego elektrownia biogazowa kosztuje trzy razy więcej niż gazowa. Ponadto mamy całkowicie niezorganizowany rynek biomasy i   poważnym problemem jest zagwarantowanie jej długoterminowych dostaw.

Co trzeba zrobić by osiągnąć przyrost mocy na poziomie 1 tys. MW rocznie?

Największym problemem do pokonania jest przyłączenie nowych źródeł do sieci i tego nie rozwiązuje zaprezentowany projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii. Poziom dotacji i wartość zielonych certyfikatów są porównywalne w Polsce z rynkiem brytyjskim. Ale przedsiębiorstwo sieciowe, na którego terenie jest budowane jest nowe źródło energii, ma obowiązek przyłączyć je do sieci, chyba że uniemożliwiają to względy ekonomiczne i technologiczne. I tym przepisem można się zasłaniać - skutecznie.

Czego brakuje w zaprezentowanym projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii?

Dokonałbym w niej kilku zmian. W dalszym ciągu jest zbyt wysokie wsparcie dla współspalania biomasy z węglem i może trochę za niskie wsparcie dla farm wiatrowych. To jest jeszcze do przeliczenia.

Jednak przede wszystkim trzeba usprawnić przyłączenia do sieci, bo według analiz można przyłączyć bezpiecznie 4,5 tys. MW z farm wiatrowych, a umowy na przyłączenia opiewają na dwa razy większą moc. Bez wzmocnienia sieci tylu elektrowni wiatrowych przyłączyć się nie da. To będą inwestycje papierowe, których dokumentację "deweloperzy" chcą tylko sprzedać a nie realnie budować.

Połowa zielonej energii jest obecnie ze współspalania biomasy z węglem, czy takie proporcje się utrzymają?

To najprostsze inwestycje, stopa ich zwrotu jest powyżej 100 proc. przy niewielkich nakładach. Ale nie ma to nic wspólnego ze zrównoważonym rozwojem i zabiera surowiec branży meblowej, która nie jest wspierana, a tymczasem energetyka – tak. To powinno zostać zmienione.

Jakie zagrożenia widzi Pan dla rynku zielonej energii?

Bardzo rzadko poruszany jest temat, ze wiatr w Polsce nie wieje tak samo. Na tych terenach, gdzie wiatru jest więcej trzeba budować dodatkowe, lepsze sieci przesyłowe i za to zapłacą klienci z tego obszaru. A tam, gdzie nie ma farm wiatrowych, to mieszkańcy nie poniosą tych kosztów. Ten problem wzrośnie, gdy będzie przybywać mocy w elektrowniach wiatrowych.

Drugi problemem jest to, że system jest regulowany połowicznie od strony popytu, czyli mamy tylko narzucenie obowiązku zakupu określonej liczby certyfikatów potwierdzających sprzedaż zielonej energii. Jeśli certyfikatów wytworzonych będzie więcej, niż wymaga  regulowany popyt, dojdzie do załamanie ich ceny.  Według moich ekspertyz cena może spaść w 2014 r., ale są też szacunki, że stanie się to wcześniej.

Czy inwestorzy uwzględniają to ryzyko?

Inwestorów nam to wtedy wywieje jak poranną mgłę, ponieważ będzie przewaga podaży zielonej energii nad popytem. Ministerstwo Gospodarki ma co najmniej dwa raporty w tej sprawie. Nie może być tak, by rynek był regulowany jednostronnie. Trzeba wprowadzić regulacje podaży poprzez narzucenie obowiązku na firmy dystrybucyjne  przyłączenia odnawialnych źródeł do sieci. Te prawa powinny być rozprzedawane poprzez przetargi.

Czy musimy dopłacać do zielonej energii?

Tak, chyba że wypiszemy się z UE. Ale mam tez drugie pytanie: a skąd weźmiemy energię 1 stycznia 2016 r.? Wtedy wchodzą nowe normy emisji spalin z elektrowni, cześć zakładów, zgodnie Dyrektywą LCP i z traktatem akcesyjnym, musi zostać zamknięta do tego czasu. Tymczasem teraz nie ma w budowie żadnej nowej elektrowni systemowej – w tym sensie, że żaden wykonawca nie uzyskał jeszcze kontraktu z określonym terminem przyłączenia do sieci i karami za jego przekroczenie.

Rz: Jak rozwija się polski rynek zielonej energii?

Krzysztof Żmijewski:

Pozostało 99% artykułu
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz