Polenergia uzyskała decyzję środowiskową dla drugiej farmy wiatrowej. Chodzi o projekt Bałtyk II na 600 MW. Jego realizację zaplanowano na lata 2023–2026.
Wcześniej ok. 2021 lub 2022 r. prąd popłynie z innej farmy Polenergii – Bałtyk III, która ma decyzję środowiskową od sierpnia ub.r. Jej budowa rozpocznie się najwcześniej w 2019 r.
W przypadku każdej z farm morskich Polenergii decyzja środowiskowa mówi o maksymalnej mocy do 1200 MW, czyli łącznie na 2400 MW. Przy czym PSE dało zgodę na przyłączenie na razie dwóch wspomnianych farm po 600 MW.
Pytanie tylko, czy Ministerstwo Energii pozwoli tej technologii rozwinąć skrzydła, tj. w odpowiednim czasie przydzieli określony wolumen w aukcjach na wsparcie. W ostatnich wypowiedziach minister Krzysztof Tchórzewski stwierdził, że woli atom niż offshore (farmy morskie na morzu – red.). Z kolei wiceminister Andrzej Piotrowski w odpowiedzi na interpelację sprecyzował, że resort widzi miejsce dla tej technologii w perspektywie 2030 r. i później. – Nie ma powodu, by ministerstwo miało blokować tego typu inwestycje. Mamy nadzieję, że tak się nie stanie, bo byłoby to nieuzasadnione i szkodliwe z punktu widzenia interesu gospodarczego Polski czy sprostania celom w zakresie OZE i emisji CO2 – zaznacza Michał Michalski, członek zarządu Polenergii ds. rozwoju. Jego zdaniem prąd z offshore będzie dużo tańszy od węgla i atomu, bo koszty inwestycji spadają.
Eksperci tłumaczą to nadspodziewanie szybkim postępem technologicznym. O ile jeszcze pięć lat temu w przypadku tej technologii mówiło się o stawianiu pojedynczych turbin na 3–5 MW, o tyle w obecnych projektach jeden wiatrak na morzu ma 8–10 MW, co wiąże się z redukcją kosztów. Dlatego spadły ceny w aukcjach i dziś inwestorzy są w stanie produkować prąd z morza nie za 120–150 euro/MWh jak pięć lat temu, tylko już za 60–80 euro/MWh. Niektórzy producenci w ogóle nie proszą o wsparcie operacyjne.