– Musimy wspólnie pracować nad zredukowaniem naszej konsumpcji, by uzyskać przestrzeń do manewru – cytuje opublikowany w weekend na łamach "Journal du Dimanche" list menedżerów agencja Reuters. – Podjęcie działań jeszcze tego lata pozwoli nam lepiej przygotować się na początek najbliższej zimy, zwłaszcza pod względem zachowania na ten moment rezerw gazu. Wysiłki na rzecz ograniczenia konsumpcji powinny być natychmiastowe, kolektywne i masowe – ponaglają autorzy.
Oczywistym powodem tego alertu jest nieodległa perspektywa przerwania dostaw gazu z Rosji. W chwili obecnej magazyny tego surowca na terytorium Francji zostały zapełnione w 59 proc., a według zapowiedzi rządu powinny być pełne wczesną jesienią. Teoretycznie, rząd w Paryżu zabiega o zwiększenie dostaw z innych kierunków, z czego najbardziej prawdopodobną opcją wydaje się być dodatkowy kontrakt na dostawy LNG z USA – ale taki kontrakt w żadnym przypadku nie rozwiąże potencjalnych kłopotów energetycznych Francji.
Kłopot z atomem
Bo nie tylko o gaz i nie tylko o Rosję tu chodzi. Przykład Francji bywa od lat przywoływany, gdy mowa o potencjale energetyki nuklearnej: w ostatnich latach tamtejszym elektrowniom atomowym udało się przebić symboliczny próg 70 proc. udziału w krajowej produkcji energii. Nie ma innego państwa o tak wysokim udziale energetyki jądrowej w miksie energetycznym.
Tyle że ta nuklearna maszyna jest dzisiaj w nie lada opałach: jak szacują eksperci w ostatnich tygodniach blisko połowa z ponad 50 francuskich reaktorów rozsianych po całym kraju została zatrzymana, przeważnie wskutek usterek wywołanych korozją niektórych elementów instalacji – korozją, co gorsza, niewiadomego pochodzenia. Według amerykańskiego dziennika "The New York Times", dziś poziom produkcji energii ze źródeł nuklearnych jest we Francji najniższy od początku lat 90., co wprawia narodowego operatora – wspomniany wyżej koncern EdF (Electricite de France) – w niemałą konsternację. Dwanaście reaktorów oczekuje na naprawę, szesnaście kolejnych wyłączono w oczekiwaniu na inspekcje bezpieczeństwa instalacji.
Kłopoty EdF nie ograniczają się zresztą do technicznych usterek w elektrowniach. Koncern od lat pogrąża się w długach, które urosły dziś do poziomu 43 mld euro. Ma na koncie podpisaną ledwie w ubiegłym roku umowę z rosyjskim Rosatomem na rozwijanie technologii wodorowych (której zerwanie może dodatkowo zwiększyć bilans strat), a realizacja nowych projektów koncernu, m.in. ciśnieniowego reaktora wodnego w angielskim Hinkley Point, coraz bardziej się wydłuża. Podobnie reaktor Flamanville 3, który planowo miał wystartować już dekadę temu.