Branża między młotem a kowadłem

Polska energetyka stoi przed dramatycznym wyborem wynikającym z wieloletniego uzależnienia od węgla.

Publikacja: 14.11.2019 23:00

W nadchodzących dekadach udział węgla w miksie będzie malał. Fot./shutterstock

W nadchodzących dekadach udział węgla w miksie będzie malał. Fot./shutterstock

Foto: W nadchodzących dekadach udział węgla w miksie będzie malał. Fot./shutterstock

Musimy w odpowiedni sposób planować miks energetyczny, czyli z których nośników pochodzi ile energii w naszym systemie energetycznym – deklarował premier Mateusz Morawiecki przed wyborami.

Jak zapowiadał, kolejnymi symbolicznymi progami będą lata 2030, 2040 i 2050. W każdej z dekad udział węgla w miksie będzie malał. To zresztą ma być pożyteczne również dla samych górników, którzy „woleliby, aby ich dzieci pracowały w nowoczesnym przemyśle, żeby zarabiały jak najwięcej”.

– Dbamy o górników, ale pokazujemy, że transformacja systemu energetycznego musi zachodzić w zgodzie z tym, na co się rząd polski zgodził w kontekście negocjacji unijnych – deklarował Morawiecki, podsumowując w możliwie najbardziej lapidarny sposób kluczowe dylematy polityczne związane z transformacją energetyczną, jaka czeka Polskę w najbliższych dekadach.

– Doszliśmy do takiego momentu, że możemy powiedzieć, że rozwijamy energetykę odnawialną, która jest coraz tańsza w zakresie inwestycyjnym – mówił z kolei podczas niedawnej konferencji „Bezpieczeństwo energetyczne w Polsce” w Toruniu minister energii, Krzysztof Tchórzewski.

– Już rozwijamy odnawialne źródła energii. Chcemy, aby udział energii odnawialnej w energetyce w 2030 r. wyniósł około 27 proc., a w 2040 r. – około 33 proc. Będziemy to jeszcze negocjować i mogą być jakieś ruchy – procent w prawo w lub w lewo. Chodzi o to, żebyśmy znaleźli ten miks energetyczny – kwitował.

„Znalezienie” odpowiedniego miksu energetycznego wydaje się w Polsce zadaniem arcytrudnym. Polska gospodarka i energetyka od dekad opierała się na węglu, a na zachodzące na świecie zmiany klimatyczne – oraz zachodzące w Europie zmiany w zakresie polityki energetycznej – zareagowała stosunkowo późno i bez większego pośpiechu.

Europa ucieka przed węglem

Na świecie proces rugowania węgla z energetyki trwa już od lat i nabiera wręcz impetu. Trudno się dziwić: tylko liczba zanieczyszczeń wyemitowanych przez elektrownię Bełchatów od momentu jej powstania odpowiada ilości zanieczyszczeń, jakie emituje cała Polska w ciągu trzech lat.

Mali mają tu z górki. Niewielka Portugalia może sobie pozwolić na całkowite pozbycie się węgla z energetyki już w przyszłym roku (dziś udział tego surowca w miksie energetycznym wynosi w Portugalii 10 proc.). W niewiele wolniejszym tempie z węgla zrezygnują również Szwecja (2022), Słowacja (2023) i Austria (2025). Zadanie ułatwia im fakt, że już dziś tamtejsza energetyka opiera się w olbrzymiej mierze na innych źródłach – w Szwecji węgiel to zaledwie 1 proc. miksu energetycznego, w Austrii – 3 proc., w Słowacji – 12 proc.

Umiejętne zastąpienie węgla pozwoli też na podobny zabieg Francji, która – jako jedyny duży europejski kraj – udział węgla w miksie energetycznym zbiła do 3 proc. Węgiel nie odgrywa już dużej roli we Włoszech i Wielkiej Brytanii, gdzie stanowi zaledwie 15 proc. źródeł energii. Na tym tle Niemcy to ogon Europy: niemiecka energetyka w 40 proc. opiera się wciąż na czarnym paliwie. Gorzej wypadają tylko Bułgaria (45 proc.), Grecja (46 proc.) i Czechy (54 proc.). Ale jak wtedy określić Polskę, gdzie węgiel to wciąż 81 proc. paliwa dla energetyki?

Co więcej, biorąc pod uwagę zaplanowane w projekcie polityki energetycznej Polski do 2040 r. (PEP 2040) tempo odchodzenia od węgla, będziemy się wlec w europejskim ogonie jeszcze co najmniej owe dwie dekady.

Koegzystencja
 źródeł energii

PEP 2040 w gruncie rzeczy pomija, przynajmniej dosłownie, zdefiniowanie docelowego miksu energetycznego. Wyznacznikami realizacji celów tej strategii ma być np. 60 proc. udziału węgla w wytwarzaniu energii elektrycznej do 2030 r., 21-proc. udział OZE w finalnym zużyciu energii brutto w 2030 r., wdrożenie energetyki jądrowej w 2033 r., a także poprawa efektywności energetycznej o 23 proc. do 2030 r. w stosunku do prognoz z 2007 r. oraz ograniczenie emisji CO2 o 30 proc. (w stosunku do 1990 r.).

Do kształtu polskiego miksu energetycznego w najbliższych dekadach trzeba zatem dochodzić metodą poszlakową. Wiemy, że UE oczekuje od państw członkowskich stworzenia bezemisyjnych gospodarek w 2050 r. Minister środowiska uważa, że wyeliminowanie węgla jest w tym terminie możliwe. Minister energii ma inne zdanie, a w swoich szacunkach zakłada, że w 2040 r. węgiel będzie jeszcze źródłem 75 TWh wyprodukowanej energii (i w źródłach tego typu będzie ok. 13 GW mocy). Czyli będzie to wciąż najważniejszy – choć już nie kluczowy – surowiec: z gazu i ropy ma pochodzić 38 TWh produkcji, z wiatru – 43 TWh, słońca – 20 TWh, wody, biomasy, biogazu – 15 TWh, a z atomu – 42 TWh.

Ekolodzy i naukowcy mają jedną odpowiedź: jedyny czysty miks energetyczny to OZE, obejmujące również hydroelektrownie (i ewentualnie elektrownie jądrowe, tu można mieć wątpliwości co do zagrożeń związanych z awariami takich instalacji).

Dla Polski to jednak model wyjątkowo trudny do osiągnięcia – rozwój farm wiatrowych onshore został przyhamowany i część branży przekonuje, że na lądzie nie ma już na nie miejsca. Farmy offshore są dopiero w planach, które w formę przyobleką się dopiero za kilka lat. Fotowoltaika „obywatelska” rozwija się zaskakująco dynamicznie, ale nie zapewnia wystarczającego przyrostu mocy, by mogła odegrać znaczącą rolę w miksie. Na hydroelektrownie – zbyt płaski mamy kraj.

Wygląda zatem na to, że w kolejnych dziesięcioleciach musimy pozostać przy zaplanowanym, węglowym charakterze energetyki – i narazić się na coraz poważniejsze spory z Brukselą i coraz czulszymi na tym punkcie Polakami. Albo drastycznie przekręcić stery państwa i za pomocą olbrzymich środków – również unijnych – dokonać gwałtownego skrętu w stronę energetyki jądrowej i torowania drogi OZE.

Na razie przykładem kompromisowej koegzystencji konwencjonalnych źródeł energii i OZE miałaby być rozbudowa elektrowni Dolna Odra. Powstaną tam dwa nowoczesne bloki gazowe – dwa razy po 700 MW. Będą one służyły jako element bilansujący produkcję z farm wiatrowych.

Musimy w odpowiedni sposób planować miks energetyczny, czyli z których nośników pochodzi ile energii w naszym systemie energetycznym – deklarował premier Mateusz Morawiecki przed wyborami.

Jak zapowiadał, kolejnymi symbolicznymi progami będą lata 2030, 2040 i 2050. W każdej z dekad udział węgla w miksie będzie malał. To zresztą ma być pożyteczne również dla samych górników, którzy „woleliby, aby ich dzieci pracowały w nowoczesnym przemyśle, żeby zarabiały jak najwięcej”.

Pozostało 92% artykułu
Walka o klimat
Wystartowała rejestracja na PRECOP 28
Walka o klimat
Mieszkańcy mogą zobaczyć, że smog otacza nie tylko sąsiadów
Walka o klimat
Biznes czeka energetyczna rewolucja
Walka o klimat
Firmy przed odpadową rewolucją
Walka o klimat
Przywracanie miastom zieleni to nie tylko frajda dla oczu