Wśród wielu nowych przepisów są także te dotyczące wydawania do 100 proc. dochodów państwa ze sprzedaży uprawnień do emisji w systemie ETS. Spółki energetyczne mają swoje propozycje zmian od sieci po atom.
Pod koniec kwietnia Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło projekt nowelizacji ustawy o systemie handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych oraz niektórych innych ustaw (tzw. ETS1). Zmiany te uwzględniają unijny pakiet „Fit for 55” („Gotowi na 55”). Zostały przyjęte m.in. konkretne przepisy prawa UE, które wymagają wdrożenia lub wykonania w krajowym porządku prawnym. Przepisy określą nowy katalog celów klimatycznych, na które może być wydane do 100 proc. dochodów państwa ze sprzedaży uprawnień do emisji w systemie ETS, zasady przydziału bezpłatnych uprawnień, mechanizmy dla lotnictwa i transportu morskiego.
Nowego podatku od ogrzewania na razie nie będzie
Nowe przepisy nie wprowadzą jednak na razie najbardziej kontrowersyjnego zapisu, a więc powołania nowego system handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych dla sektora bytowo-komunalnego, sektora transportu drogowego (ang. Buildings and Road Transport, BRT) tzw. ETS 2 (potocznie nazywanego też podatkiem od ogrzewania). Przypomnijmy, że działający już ETS 1 obejmuje takie sektory jak energetyka czy przemysł.
– Ze względu na to, że nowy system charakteryzuje szereg odrębności od rozwiązań, wokół których zbudowany jest system EU ETS (…), podjęto decyzję o wprowadzeniu tych regulacji w osobnym akcie prawnym, który dokona transpozycji tego komponentu systemu handlu uprawnieniami do emisji – czytamy w uzasadnieniu projektu.
Nie wskazano jednak, czy i kiedy ten akt prawny się pojawi. Sprawa ta ma szerszy kontekst, bo polski rząd chce odwlec wejście w życie tego mechanizmu o trzy lata – z 2027 r. do 2030 r.
Co z przychodami ze sprzedaży emisji CO2?
To, co wydaje najistotniejsze i co skupia najwięcej uwagi podczas konsultacji publicznych, to wydatkowanie 100 proc. dochodów ze sprzedaży na aukcjach uprawnień do emisji CO2 lub ich równowartości.
Wcześniejsze przepisy przewidywały co najmniej 50 proc.
W ślad za dyrektywą w projekcie rozszerza się i zmienia katalog celów klimatycznych, na które mają być przeznaczone pieniądze z aukcji uprawnień.
Te cele to rozwój energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii oraz rozwój elektroenergetycznych sieci przesyłowych, unikanie wylesiania, wspieranie ochrony i odtwarzania torfowisk, lasów, pochłanianie CO2 przez lasy i gleby w UE, wychwyt i geologiczne składowanie CO2, dekarbonizacja transportu: kolejowego – pasażerskiego i towarowego, autobusowego, morskiego i lotniczego, paliwa alternatywne, jak wodór i amoniak, produkowane przy pomocy OZE, bezemisyjne technologie napędu, poprawa efektywności energetycznej systemów ciepłowniczych, budynków, wsparcie finansowe gospodarstw domowych, także poprzez zmniejszenie obciążeń podatkowych czy obniżki ceł i opłat od energii elektrycznej z OZE.
W projekcie zawarto też przepis, że w razie niewydania 100 proc. dochodów Rada Ministrów w formie uchwały wskaże cele, na które ta reszta zostanie wydana.
O jakiej puli środków mowa? Jak wynika z danych udostępnionych przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, w 2024 r. do polskiego budżetu z tytułu sprzedaży uprawnień do emisji w ramach systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych wpłynęło 16,4 mld zł. Za rok 2025 może to być blisko 18,5 mld zł. Gra idzie więc o możliwość rozliczania miliardów, które mogą zostać przeznaczone na cele klimatyczne i transformacyjne.
Czytaj więcej
Budowa OZE nie rozwiąże wszystkich problemów. Potrzebne jest zapewnienie odbioru energii z nowych...
Spółki energetyczne chciałyby zmian w celach, w ramach których środki te będzie można rozliczać. Polski Komitet Energii Elektrycznej, zrzeszający spółki elektroenergetyczne, takie jak Polska Grupa Energetyczna, Enea, Tauron czy Energa, wnioskują o uwzględnienie nie tylko sieci przesyłowych, ale także sieci dystrybucyjnych.
– W celu realizacji zobowiązania UE w zakresie źródeł OZE bardzo istotny jest również rozwój elektroenergetycznych sieci dystrybucyjnych. W ostatnich latach znacznie wzrosła liczba wniosków i wydanych warunków przyłączenia OZE do sieci dystrybucyjnych. Rozwój sieci dystrybucyjnych pod kątem przyłączenia OZE stanowi istotną część budżetów inwestycyjnych operatorów systemów dystrybucyjnych, finansowanych w ramach środków pozyskiwanych z przychodów taryfowych – argumentuje podczas konsultacji PKEE.
Firmy proponują także wykorzystanie terminu znacznie szerszego, niż zaproponował to resort w odniesieniu do modernizacji ciepłownictwa. Zamiast sformułowania „systemy lokalnego ogrzewania ciepłowniczego” spółki proponują szersze sformułowanie „system ciepłowniczy”, które jest ujęte w prawie energetycznym.
PKEE proponuje także wpisanie możliwości wspierania inwestycji, takich jak ogrzewanie i chłodzenie z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii oraz źródeł wytwórczych zasilanych energią elektryczną.
ETS sfinansuje atom?
Znacznie poważniejsze zmiany w swoich konsultacjach przedłożył z kolei Orlen, który chciałby, aby ze środków pochodzących z EU ETS można było współfinansować m.in. energetykę jądrową.
Spółka przypomina, że w poprzednich latach w ramach konsultacji publicznych przedstawiony został przez poprzedni rząd projekt zmian w ustawie o systemie handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych przewidujący wprowadzenie tzw. Funduszu Transformacji Energetyki, który miał być zasilony na poziomie 40 proc z wpływów ze sprzedaży przez Polskę uprawnień do emisji CO2 w ramach systemu EU ETS.
Wówczas wśród inwestycji przyczyniających się do obniżenia emisyjności polskiej gospodarki wymieniano m.in. OZE, sieci przesyłowe czy efektywność energetyczną, a także wsparcie inwestycji w energetykę jądrową. Dlatego też teraz – zdaniem płockiej spółki – wśród wymienionych pozycji powinny znaleźć się również inwestycje w energetykę jądrową. – Ta powinno stać się jednym z filarów transformacji energetycznej naszego kraju zarówno poprzez inwestycje w wielkoskalowe elektrownie jądrowe, jak i reaktory SMR, przyczyniając się do obniżenia emisyjności w Polsce – argumentuje Orlen. Spółka córka Orlenu i Synthosu przy rozwoju małego atomu, a więc Orlen Synthos Green Energy, także wspiera takie zapisy, proponując wsparcie i rozwój energii elektrycznej i cieplnej ze źródeł jądrowych, w tym modułowych reaktorów jądrowych.
Czytaj więcej
OZE mogą dać wiele dobrego polskiej energetyce pod warunkiem stopniowego rozwoju i modernizacji s...
Propozycje zmian w projekcie nie ograniczają się jednak tylko do energetyki. Orlen zaproponował także poszerzenie przepisów, które pozwolą na finansowanie paliw będących pochodnych wodoru. – W ten sposób katalogiem zostałyby objęte rodzaje paliwa, takie jak metanol czy paliwa syntetyczne (e-paliwa) – argumentuje spółka
Zmienić cło graniczne
Najbardziej krytyczna wobec proponowanych zmian jest Grupa Azoty, która z kolei boi się skutków dla swojej działalności wprowadzenia tzw. cła węglowego w obecnej formie.
Mechanizm CBAM (Carbon Border Adjustment Mechanism) z założenia miał wyrównywać konkurencyjność unijnych producentów z Systemu EU ETS (za emisję ekwiwalentu CO2) w stosunku do producentów spoza UE, gdzie analogiczne opłaty emisyjne nie są ponoszone lub egzekwowane są w znacznie mniejszym stopniu.
Zdaniem Grupy Azoty efekty tych zmian mogą być jednak odwrotne od zamierzonych. – Przedstawiony projekt dokonuje transpozycji przepisów mających fundamentalnie negatywny wpływ na funkcjonowanie krajowego sektora chemicznego. Odbieranie bezpłatnych uprawnień do emisji gazów cieplarnianych dla sektorów objętych CBAM stanowić będzie zagrożenie dla konkurencyjności i egzystencji całego krajowego sektora nawozowego – podkreśla chemiczny koncern. Spółka wręcz apeluje o podjęcie działań regulacyjnych mających zapobiec ograniczaniu produkcji nawozowej w Polsce w związku z kosztami wyceny emisji. Władze spółki przestrzegają, że przypadku Polski wdrożenie CBAM spowoduje trzeci największy spadek konkurencyjności wewnątrz Unii Europejskiej (po Bułgarii i Słowacji), którego wartość szacowana jest na ponad 1 proc. krajowego PKB. – Bazując na poziomach emisyjności amoniaku i kwasu azotowego, koszty związane z odebraniem bezpłatnych uprawnień do emisji dla sektora nawozowego w UE wzrosną o ponad 5,5 mld euro rocznie w stosunku do kosztów wyceny emisji z 2021 r., co będzie miało dewastujący efekt dla przemysłu nawozowego – wylicza spółka.
Po złożeniu uwag Ministerstwo Klimatu i Środowiska odniesie się do ich treści w toku prac rządowego centrum legislacji.