Przewidywalność jest kluczowa dla całego sektora: zarówno inwestorów, jak i łańcucha dostaw. Tylko w takiej sytuacji można planować prace w długim terminie: dostawcy dla sektora offshore mają podstawę, by inwestować w rozwój produkcji i w pracowników, usługodawcy – w zwiększanie skali działania. Jasny harmonogram nie rodzi ryzyka, że pojawią się luki rynkowe skutkujące czasowym spadkiem popytu, które są zagrożeniem szczególnie dla mniejszych firm. Pozwala skoordynować prace w regionie i zaplanować je w optymalny sposób. To ułatwiłoby podejmowanie decyzji inwestycyjnych. – Dziś widzimy, że brak jasnych harmonogramów powoduje wąskie gardła na poziomie Europy, co utrudnia dostęp do poszczególnych elementów łańcucha dostaw dla morskiej energetyki wiatrowej, począwszy od statków instalacyjnych, po turbiny czy elementy związane bezpośrednio z infrastrukturą energetyczną – mówi „Rz” Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Jednym z elementów stabilności rynku jest sprzyjające, przewidywalne prawo. Trwają prace nad krajowym projektem ustawy o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych. Obejmuje on zmiany w obszarze morskiej energetyki wiatrowej oraz implementuje dyrektywę RED III. Projekt przewiduje ułatwienia mające na celu sprawne i skuteczne przeprowadzenie aukcji dla morskich farm wiatrowych w 2025 r., w tym wstępną prekwalifikację, możliwość przeprowadzenia aukcji interwencyjnej w 2026 r., udział w aukcji projektów obejmujących niewykorzystaną moc z pierwszej fazy czy możliwość złożenia oddzielnych ofert aukcyjnych dla dwóch farm zlokalizowanych w granicach tego samego obszaru. – Przepisy idą we właściwym kierunku. Jedyne, co nas niepokoi, to tempo prac nad ustawą. Oczywiście mamy swoje spostrzeżenia i uwagi, ale przede wszystkim zależy nam na tym, by projekt był jak najszybciej procedowany w parlamencie. Chcemy wiedzieć, na jakich zasadach projekty będą mogły przystąpić do aukcji w 2025 r. – mówi Gajowiecki.
Branża zwraca jednocześnie uwagę na potrzebę usprawnienia procesu wydawania pozwoleń. W tej chwili trwa on bardzo długo.
W przypadku wiatraków morskich w Polsce zajmuje około 11 lat, a lądowych – od 5 do 7. By inwestycje realizowane były szybciej, trzeba zmienić podejście. – I chodzi nie tylko o pozwolenia związane z planistyką czy środowiskiem, ale też z przyłączaniem do sieci – zaznacza prezes PSEW. Przy czym ta ostatnia kwestia nie jest wyłącznie bolączką Polski. Z problemem niewystarczającego rozwoju sieci mierzy się sektor energetyczny w całej Europie.
Zdaniem Gajowieckiego – wbrew pojawiającym się często opiniom – nie jest natomiast aż tak dotkliwym kłopotem brak wykwalifikowanej kadry. W kraju uruchomione zostały specjalistyczne kierunki studiów inżynierskich, magisterskich i podyplomowych, choćby na Politechnice Morskiej w Szczecinie czy na Politechnice Gdańskiej. Pojawiają się pierwsze roczniki absolwentów z pełnym kompletem certyfikatów umożliwiających podjęcie pracy w sektorze. Rusza kampania reklamująca nabory do szkół branżowych. Biznes współpracuje z resortem edukacji i to zaczyna przynosić efekty. – Jestem dobrej myśli – informuje Gajowiecki.
Wiele wymiarów bezpieczeństwa
W ostatnich latach inwestorzy zmagali się z poważnym wyzwaniem, jakim był wzrost kosztów inwestycji. Wynikały one z pandemii covidu i wybuchu wojny w Ukrainie wywołanej przez Rosję. To doprowadziło do wstrzymania niektórych projektów offshorowych za granicą. Według Gajowieckiego koszty osiągnęły już swoje maksima. – Projekty, które były nierentowne, zostały zweryfikowane i nie są realizowane. Branża ostrzegała w przeszłości graczy rynkowych przed bardzo agresywnym, spekulacyjnym wręcz ofertowaniem, jednak nie wszyscy wzięli sobie to do serca. Dziś sytuacja sektora się stabilizuje. Europa bardzo potrzebuje morskich farm wiatrowych – powiedział. Koszty jego zdaniem będą w kolejnych latach spadać, do roku 2040 mają obniżyć się o około 30 proc. Wpłyną na to dwa czynniki – krzywa uczenia się, która odpowie za połowę tego spadku, i niższe koszty kapitału dostępnego dla inwestorów, które będą odpowiedzialne za drugą połowę. – To są dwie główne przyczyny spadków, które nastąpią, jeśli zostanie wskazany jasny harmonogram działań w obszarze rozwoju energetyki wiatrowej w Europie – podkreśla Gajowiecki.
Czytaj więcej
Metodyka opracowania i wdrażania strategii zrównoważonego rozwoju i transformacji energetycznej....
Tocząca się w sercu Europy regularna wojna rzutuje na kwestie bezpieczeństwa. Seria zdarzeń, do jakich w ostatnim czasie dochodziło na Bałtyku, wskazuje na potrzebę opracowania sposobów ochrony infrastruktury krytycznej na morzu. Konieczne jest m.in. instalowanie urządzeń kompensacyjnych w celu ograniczania wpływu urządzeń wiatrowych na systemy wojskowe. – Każdy z inwestorów prowadzi indywidualne rozmowy z Ministerstwem Obrony Narodowej na temat bezpieczeństwa. Nikt nie ma wątpliwości, że to kluczowa kwestia – informuje Gajowiecki. – Wiele rozwiązań zostało już wspólnie z MON wypracowanych. Dobrym wyjściem jest na przykład współdzielenie radarów dekompensacyjnych przez dwóch inwestorów, których farmy są zlokalizowane w bliskim sąsiedztwie. Tego typu rozmów jest bardzo wiele. To budujące, nie we wszystkich krajach inwestorom udaje się prowadzić dialog z resortem obrony – dodaje. Sektor na dziś odpowiada finansowo za zakup niezbędnych urządzeń, szuka jednak możliwości finansowania tego typu rozwiązań w funduszy europejskich czy funduszy NATO.
Europa potrzebuje coraz więcej energii odnawialnej, by uniezależniać się od dostaw surowców z importu, ograniczać ślad węglowy i dywersyfikować miks. Jednostki wytwarzania są tu rozproszone, co nie jest bez znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa. System zdecentralizowany jest odporniejszy na duże awarie i fizyczne zniszczenia. Energetyka morska, szczególnie zlokalizowana na Bałtyku, może wnieść znaczące wolumeny energii do systemu – akwen ma doskonałe warunki do rozwoju farm wiatrowych; jest stosunkowo płytki i dysponuje bardzo dobrymi warunkami wietrznymi.
Branża namawia do współpracy
Ørsted w opublikowanym niedawno raporcie poświęconym kondycji sektora morskiej energetyki wiatrowej podkreśla, że popyt na energię w Unii Europejskiej wzrośnie mniej więcej dwukrotnie, z 2700 TWh w 2023 roku do 4900–6800 TWh do roku 2050. Będzie to wynikać głównie z elektryfikacji sektorów transportu i przemysłu. Sama elektryfikacja przemysłu może zwiększyć popyt na energię w UE o 1000 TWh rocznie do 2050 r., co stanowi ok. 30 proc. dzisiejszego zapotrzebowania na energię. Procesy inwestycyjne są długotrwałe, muszą być planowane z uwzględnieniem przyszłych szacunków podaży i popytu. Dodatkowym wyzwaniem jest rozwój sieci, którymi energia będzie przesyłana. Inwestycje w źródła wytwórcze i w przesył powinny być skoordynowane. Wszystko to rodzi pewne ryzyka, szczególnie w kontekście wyzwań związanych z rentownością projektów czy spadkiem inwestycji w całym łańcuchu dostaw.
W latach 2015–2020 koszt produkcji energii z morskich wiatraków spadł o 70 proc., co sprawiło, że była to jedna z bardziej konkurencyjnych dostępnych technologii. W efekcie zaczęły mnożyć się plany rozwoju tego typu inwestycji. W tym czasie utrzymywały się niskie stopy procentowe, koszty surowców były umiarkowane, wsparciem była też technologia – do użycia wchodziły coraz większe turbiny, co poprawiało efektywność procesów. Rok 2021 przyniósł jednak niekorzystne zmiany. LCOE, czyli wyrównany koszt energii elektrycznej (levelized cost of electricity), wzrósł o 50 proc. w ciągu kolejnych trzech lat. Zapoczątkował go wyraźny skok w górę kosztów inwestycji, w tym turbin, kabli, prac instalacyjnych. Do tego doszedł wzrost stóp procentowych. Pojawiły się też problemy z łańcuchami dostaw. Jak podał Ørsted, w latach 2019–2024 koszt budowy 1 MW z morskich wiatraków wzrósł w Holandii, Danii, Niemczech i Wielkiej Brytanii średnio o 18 proc., nie licząc wyższych kosztów finansowania. Dzięki zharmonizowaniu popytu i podaży w sektorze koszty LCOE mogą znacząco zmaleć – nawet o 30 proc. w perspektywie do 2040 r.
Czytaj więcej
W pierwszej fazie budowy farm wiatrowych na Bałtyku udział polskich firm w nakładach inwestycyjny...
Rosnące wydatki inwestycyjne w połączeniu z obawami, czy uda się realizować w przyszłości przychody na założonym poziomie, są poważnym zagrożeniem dla projektów. Potrzebne są szybkie i zdecydowane działania, aby uniknąć ryzyka, że sektor wpadnie w spiralę spadkową – zaznacza Ørsted. Koncern zaproponował zawarcie wspólnego zobowiązania polityków i przemysłu na rzecz odbudowy dynamiki rozwoju sektora offshore w Europie. Plan naprawczy zakłada uruchamianie co roku, od 2031 do 2040 r., przetargów na budowę farm wiatrowych o mocy co najmniej 10 GW w formule gwarantującej inwestorom stabilność finansową (tzw. kontrakty różnicowe – CfD), jednocześnie dodatkowe 5 GW mocy miałoby być realizowane na rynkowych warunkach. Podkreślano konieczność ujednolicenia zasad przetargów i zapewnienie przewidywalnych warunków inwestycyjnych we wszystkich państwach członkowskich. Zwrócono też uwagę na potrzebę ścisłej współpracy między krajami w zakresie wyznaczania lokalizacji dla nowych farm oraz rozwoju infrastruktury przesyłowej.
Realizacja tego planu mogłaby przynieść wymierne korzyści. Oszczędności z tytułu zakupu paliw kopalnych w wyniku rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Europie mogą sięgnąć 70 mld euro do 2040 r., co – jak czytamy w raporcie – przełożyłoby się na 30-proc. spadek cen elektryczności w Europie do 2040 r. Jednocześnie prowadziłoby do ograniczenia emisji dwutlenku węgla w UE o około 15 proc. względem obecnego poziomu, co wpisuje się w politykę klimatyczną Starego Kontynentu.