Po opublikowaniu prognoz zapotrzebowania na moc szczytową w latach 2016–2035, Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) mają do końca czerwca przedstawić założenia reformy rynku energii, w tym mechanizmy zachęcające do budowy nowych bloków energetycznych. W oczekiwaniu na tzw. rynek mocy (w którym wytwórcy dostawaliby opłatę za moc w dyspozycji) Energa wznowiła realizację bloku węglowego na 1 tys. MW w Ostrołęce. Analitycy uważają, że to początek fali wielkich inwestycji w sektorze.
Jakie są opcje
Na razie PSE nie przedstawia kosztów mechanizmów stymulujących odbudowę mocy konwencjonalnych. Zobaczymy je w naszych rachunkach za energię najwcześniej za trzy lata (wcześniej na ten cel będzie szła prawdopodobnie tzw. opłata przejściowa podwyższana od lipca 2016 r.).
Symulację wpływu zachęt na odbiorców końcowych opracowywało Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu (FOEEiG), skupiające izby reprezentujące m.in. przemysł: hutniczy, chemiczny, ciepłowniczy i papierniczy. Jak wynika ze scenariuszy, do których dotarła „Rzeczpospolita", wprowadzenie rynku mocy może się wiązać z kosztem nawet 9,5 mld zł rocznie. Dla odbiorców energii oznaczałoby to dopłatę 75,2 zł/MWh. Roczne opłaty za prąd dla przeciętnego polskiego gospodarstwa domowego wzrosłyby o 150 zł. Dla przemysłu podwyżka wyniosłaby nawet 50 proc. wobec obecnej ceny hurtowej, jeśli nie zostałby z opłat zwolniony.
To scenariusz najkosztowniejszy, gdzie wsparcie kierowane jest do wszystkich systemowych jednostek węglowych (o mocy 27 tys. MW), a cena za moc zainstalowaną osiągana w aukcjach (na wprowadzenie nowych źródeł energii – red.) jest bardzo wysoka. Do obliczenia ceny FOEEiG wykorzystało dane z aukcji brytyjskich, pomniejszone o oczekiwane dochody ze sprzedaży energii i rynku regulacyjnych usług systemowych.
Przyjmując bardzo niską cenę równą 10 proc. tej z rynku brytyjskiego, dopłaty wyniosłyby tylko 5,4 zł/MWh (3,6 proc. obecnej ceny hurtowej), a roczna wartość pomocy sięgałaby 677 mln zł. Dla przeciętnej rodziny oznaczałoby to podwyżkę o 11 zł rocznie.