Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo będzie dostarczało błękitne paliwo na Ukrainę dzięki współpracy z ERU Trading, jednym z największych prywatnych sprzedawców surowca w tym kraju. – To rozwojowy kontrakt. Poprzedziły go dostawy testowe, które zakończyły się pełnym powodzeniem – powiedział „Rzeczpospolitej" Piotr Woźniak, prezes PGNiG.
Spółki nie podały, ile gazu może trafić na Ukrainę ani w jakim okresie będą realizowane dostawy. Nie ujawniono też, jaka może być wartość umowy. Wiadomo jednie, że PGNiG będzie realizowało fizyczne dostawy poprzez gazociąg w Hermanowicach na granicy polsko-ukraińskiej. Dziś techniczne możliwości eksportu błękitnego paliwa poprzez ten punkt wynoszą około 5 mld m sześc. rocznie. Dla porównania roczne zużycie gazu nad Wisłą to około 16 mld m sześc., a u naszych sąsiadów – 38,4 mld m sześc. (dane z 2014 r.).
– Rozpoczęcie dostaw gazu na Ukrainę w ramach umowy z ERU Trading potwierdza, że warunki handlowe oferowane przez PGNiG są konkurencyjne, a przez to atrakcyjne zarówno dla odbiorców krajowych, jak i dla klientów za granicą – stwierdził Bartłomiej Korzeniewski, dyrektor oddziału obrotu hurtowego PGNiG. Dodaje, że dostawy na rynek ukraiński są elementem polityki handlowej spółki.
Yaroslav Mudryy, dyrektor handlowy ERU Trading, twierdzi z kolei, że umowa z PGNiG jest ważnym krokiem w dywersyfikacji importu błękitnego paliwa i zapewnieniu klientom spółki niezawodnych i efektywnych dostaw.
– Co do zasady, dostawy gazu z Polski na Ukrainę, i ewentualnie do innych krajów ościennych, należy uznać za krok we właściwym kierunku. Nasz rynek jest coraz trudniejszy i PGNiG powinno szukać nowych odbiorców, zwłaszcza że samo ma podpisane kontrakty na import dużych i stałych wolumenów błękitnego paliwa z Rosji i Kataru – mówi Łukasz Jańczak, analityk Haitong Banku. Jego zdaniem wejście na rynek ukraiński wiąże się z ryzykiem politycznym. Wynika ono z tego, że Ukraina jest w konflikcie z Rosją, a my większość surowca pozyskujemy właśnie z tego państwa.