Pod koniec kwietnia nie tylko Polska przegrała batalię o powstrzymanie postępującej polityki dekarbonizacji energetyki. W całej Unii Europejskiej funkcjonuje dziś 108 instalacji, które będą miały problem z dostosowaniem się do nowych norm emisji – wynika z raportu Institute for Energy Economics and Financial Analysis (IEEFA).
Chodzi o obowiązujące od początku przyszłej dekady limity emisji dla tlenków azotu i siarki, a także wprowadzone dla pierwiastków metali ciężkich zawieszonych w powietrzu (tzw. konkluzji BAT/BREF do dyrektywy o emisjach przemysłowych), które mają się zaostrzać do ośmiu lat.
Kto emituje najmocniej
Na liście znalazło się aż 41 polskich elektrowni węglowych, które przekraczają o ponad 40 proc. zaostrzone normy. One – jak wskazują autorzy raportu – będą narażone na największe koszty dostosowania.
W grupie zagrożonych zamknięciem wskazano m.in. należące do PGE elektrownie Bełchatów, Turów i Opole. Ponad 13,8 proc. analizowanych mocy PGE nie spełniało wymogów. Drugi był Tauron z wynikiem 6,65 proc., a trzecia Enea – 3,92 proc. Wymieniono także elektrociepłownie Siekierki i Żerań znajdujące się w posiadaniu PGNiG Termika. Problem dotyczy też mocy w Pątnowie, Adamowie i Koninie z grupy ZE PAK kontrolowanej przez Zygmunta Solorza-Żaka.
Ale na liście zagrożonych znalazły się też aktywa będące w rękach francuskiego EDF (8,03 proc.), czeskich EPH (2,88 proc.) i CEZ (6,5 proc.) oraz tych zlokalizowanych w Hiszpanii i Włoszech – Enela i Endesy (8,11 proc.).