Resort może zwiększyć „zielony” obowiązek

Nieco ponad tydzień zajęło posłom PiS przepchnięcie „małej” noweli OZE. Na tę „dużą” rządową znajdzie się czas dopiero we wrześniu.

Aktualizacja: 21.07.2017 06:17 Publikacja: 20.07.2017 20:41

Resort może zwiększyć „zielony” obowiązek

Foto: 123RF

Nad poselskim projektem ustawy o odnawialnych źródeł energii (OZE) uzależniającym od rynku dotychczas stałej opłaty zastępczej (uiszczają ją spółki energetyczne zamiast wykazywać się określoną w danym roku produkcją zielonej energii), mają w piątek głosować senatorowie. Zapewne zakończy się jak w izbie niższej – odrzuceniem zgłoszonych poprawek. Ustawa ma trafić do prezydenta 28 lipca.

Tak błyskawicznego tempa nie miała nawet inna wyrzutka PiS, czyli ustawa o inwestycjach w elektrownie wiatrowe, hamująca rozwój wspomnianego segmentu. Ale prawdopodobnie zakończy się tak samo – sprzątaniem przez Ministerstwo Energii skutków poselskiej ustawy. Bo ma ona daleko idące skutki dla inwestorów OZE i banków finansujących te inwestycje.

Zdanie regulatora

Resort odnosi się do niej przychylnie tłumacząc, że pozwoli na uelastycznienie rynku błękitnych oraz zielonych certyfikatów (papierów wartościowych stanowiących wsparcie za produkcję z biogazu i innych ekoelektrowni, które można sprzedaż na giełdzie lub w kontraktach bilateralnych zawartych z dużą energetyką) oraz w długiej perspektywie na zmniejszenie nadpodaży tych drugich. Jak wskazywał podczas komisji sejmowych wiceminister energii Andrzej Piotrowski, zniknie „patologia" jaką jest pozasesyjny obrót certyfikatami, gdzie ceny są znacząco wyższe niż te rynkowe. To dlatego, że sprzedający je duzi inwestorzy mają wieloletnie umowy ze spółkami energetycznymi na odbiór zielonych certyfikatów, gdzie ich cena powiązana jest z opłatą zastępczą. Jedno jest pewne „mała" nowela OZE nie doprowadzi do zmniejszenia nadpodaży, a o takim skutku jest mowa w uzasadnieniu – Nowelizacja poselskiej ustawy bez dodatkowych narzędzi, może nie osiągnąć określonego w uzasadnieniu celu – uważa Maciej Bando, prezes Urzędu Regulacji Energetyki potwierdzając opinie prawników. - Projekt ten wymaga dopracowania. Nie zawiera m.in. przepisów przejściowych, co może skutkować wątpliwościami interpretacyjnymi – dodał. Regulator nie mógł odnieść się do zapisów noweli ze względu na błyskawiczny tryb jej procedowania. Bando nie został też zaproszony na pierwsze czytanie, choć posłowie PiS twierdzili, że zaproszenie wysłali.

Więcej zielonej energii

Ministerstwo Energii w odpowiedzi na nasze pytania zasygnalizowało możliwość podniesienia obowiązku „zielonej" produkcji zgodnie z ustawą o OZE, do maksymalnie 20 proc. To narzędzie, które może zdjąć część nawisu. – Trwają analizy związane z potencjalnie możliwą zmianą obowiązku OZE w 2018 r. i kolejnych latach, na co ME ma czas do końca sierpnia 2017 r. – przekazał nam resort. - Warunkiem ewentualnej korekty jest uchwalenie i podpisanie przez prezydenta projektu w kształcie proponowanym przez posłów – dodano. ME spodziewając się wzrostu cen certyfikatów po wejściu małej noweli w życie i potencjalnym możliwym wzrostem obowiązku OZE, nie spodziewa się, by zainteresowani korzystali z możliwości wnoszenia opłaty zastępczej, co związane jest z dodatkowym elementem systemu wsparcia wytwórców OZE, jakim jest ulga w podatku akcyzowym.

Od osób zbliżonych do resortu dowiedzieliśmy się, że jest taki zamiar we wrześniowej "dużej" nowelizacji, która jest projektem rządowym procedowanym przez ME. – W przyszłym roku obowiązek ma wynieść 19,35 proc., a w kolejnych latach odpowiednio 17, 18 i 19 proc. – wskazał nasz rozmówca.

Jeśli do tego dojdzie, to ceny energii rzeczywiście mogą pójść w górę. Ale ministerstwo sygnalizuje, że takich następstw się nie spodziewa.

Zahamowanie wzrostów

Potencjalny wzrost kosztów dla odbiorców może być hamowany i nawet interwencja może nie wystarczyć. Jak to możliwe? Po pierwsze, nie będzie możliwe równie spektakularne odbudowanie ich cen. Zgodnie z projektem opłata zastępcza ma bowiem wynosić 125 proc. średniej ceny danych certyfikatów z poprzedniego roku, ale nie więcej niż 300,03 zł/MWh. A to oznacza, że w kolejnym roku możliwy jest nie wyższy niż ponad 25 proc. ze średniej z wszystkich sesji na giełdzie. – Wprowadzony mechanizm uniemożliwia natychmiastowe odbudowanie ceny zielonych certyfikatów – twierdzi Grzegorz Skarżyński, odpowiadający w Tundra Advisory za portfel farm o mocy 90 MW. Jak wylicza, dla inwestycji zrealizowanej w 2011 r., czyli przed kryzysem na rynku zielonych certyfikatów, ów mechanizm oznacza średnią cenę certyfikatu na poziomie ok. 115 zł/MWh w całym 15-letnim okresie wsparcia. – Przy takim poziomie wsparcia opłacało się wtedy jedynie współspalanie, ale żadna inna instalacja się nie spinała – zauważa Skarżyński.

Co więcej certyfikatów na rynku mimo wszystko może jeszcze przybyć. Stanie się tak, jeśli energetyczne koncerny, które jeszcze mają długoterminowe umowy na skup zielonych papierów, wypowiedzą te kontrakty korzystając z uchwalonego prawa. Takich umów ma najwięcej Energa. Analitycy szacują, że uchwalenie prawa poprawi wynik EBITDA segmentu sprzedaży gdańskiego koncernu o 200-300 mln zł. Ale beneficjentem będzie cała duża energetyka, włącznie z tymi, którzy już umowy długoterminowe wypowiedzieli. - Teraz zyskają w sądach argument na bezzasadność roszczeń inwestorów – wskazuje w rozmowie z nami kilku prawników z renomowanych kancelarii. – Teraz to Skarb Państwa bierze na siebie ciężar związany z pozwami inwestorów – dodają jednocześnie.

Wiceminister Piotrowski nie ukrywał podczas prac legislacyjnych, że zamierza przyglądać się co zadzieje się na rynku po wejściu w życie „małej" noweli OZE. Bo realna interwencja przyjdzie pół roku później, czyli od stycznia 2018 r. kiedy „zielony" obowiązek potencjalnie się zwiększy. W toku prac legislacyjnych przedstawiciele ME nie zgodzili się na poprawki określające minimalną wartość opłaty zastępczej na poziomie wyższym niż 0 zł. Postulat banków mówił o 150 zł/MWh, co pozwoliłoby na skuteczną restrukturyzację zaciągniętych kredytów. Z kolei branża OZE m.in. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej postulowało nieco ponad 200 zł/MWh. – To byłoby działanie wykraczające poza reguły rynkowe – wskazało ME w uzasadnieniu odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej".

Nad poselskim projektem ustawy o odnawialnych źródeł energii (OZE) uzależniającym od rynku dotychczas stałej opłaty zastępczej (uiszczają ją spółki energetyczne zamiast wykazywać się określoną w danym roku produkcją zielonej energii), mają w piątek głosować senatorowie. Zapewne zakończy się jak w izbie niższej – odrzuceniem zgłoszonych poprawek. Ustawa ma trafić do prezydenta 28 lipca.

Tak błyskawicznego tempa nie miała nawet inna wyrzutka PiS, czyli ustawa o inwestycjach w elektrownie wiatrowe, hamująca rozwój wspomnianego segmentu. Ale prawdopodobnie zakończy się tak samo – sprzątaniem przez Ministerstwo Energii skutków poselskiej ustawy. Bo ma ona daleko idące skutki dla inwestorów OZE i banków finansujących te inwestycje.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz