Nad poselskim projektem ustawy o odnawialnych źródeł energii (OZE) uzależniającym od rynku dotychczas stałej opłaty zastępczej (uiszczają ją spółki energetyczne zamiast wykazywać się określoną w danym roku produkcją zielonej energii), mają w piątek głosować senatorowie. Zapewne zakończy się jak w izbie niższej – odrzuceniem zgłoszonych poprawek. Ustawa ma trafić do prezydenta 28 lipca.
Tak błyskawicznego tempa nie miała nawet inna wyrzutka PiS, czyli ustawa o inwestycjach w elektrownie wiatrowe, hamująca rozwój wspomnianego segmentu. Ale prawdopodobnie zakończy się tak samo – sprzątaniem przez Ministerstwo Energii skutków poselskiej ustawy. Bo ma ona daleko idące skutki dla inwestorów OZE i banków finansujących te inwestycje.
Zdanie regulatora
Resort odnosi się do niej przychylnie tłumacząc, że pozwoli na uelastycznienie rynku błękitnych oraz zielonych certyfikatów (papierów wartościowych stanowiących wsparcie za produkcję z biogazu i innych ekoelektrowni, które można sprzedaż na giełdzie lub w kontraktach bilateralnych zawartych z dużą energetyką) oraz w długiej perspektywie na zmniejszenie nadpodaży tych drugich. Jak wskazywał podczas komisji sejmowych wiceminister energii Andrzej Piotrowski, zniknie „patologia" jaką jest pozasesyjny obrót certyfikatami, gdzie ceny są znacząco wyższe niż te rynkowe. To dlatego, że sprzedający je duzi inwestorzy mają wieloletnie umowy ze spółkami energetycznymi na odbiór zielonych certyfikatów, gdzie ich cena powiązana jest z opłatą zastępczą. Jedno jest pewne „mała" nowela OZE nie doprowadzi do zmniejszenia nadpodaży, a o takim skutku jest mowa w uzasadnieniu – Nowelizacja poselskiej ustawy bez dodatkowych narzędzi, może nie osiągnąć określonego w uzasadnieniu celu – uważa Maciej Bando, prezes Urzędu Regulacji Energetyki potwierdzając opinie prawników. - Projekt ten wymaga dopracowania. Nie zawiera m.in. przepisów przejściowych, co może skutkować wątpliwościami interpretacyjnymi – dodał. Regulator nie mógł odnieść się do zapisów noweli ze względu na błyskawiczny tryb jej procedowania. Bando nie został też zaproszony na pierwsze czytanie, choć posłowie PiS twierdzili, że zaproszenie wysłali.
Więcej zielonej energii
Ministerstwo Energii w odpowiedzi na nasze pytania zasygnalizowało możliwość podniesienia obowiązku „zielonej" produkcji zgodnie z ustawą o OZE, do maksymalnie 20 proc. To narzędzie, które może zdjąć część nawisu. – Trwają analizy związane z potencjalnie możliwą zmianą obowiązku OZE w 2018 r. i kolejnych latach, na co ME ma czas do końca sierpnia 2017 r. – przekazał nam resort. - Warunkiem ewentualnej korekty jest uchwalenie i podpisanie przez prezydenta projektu w kształcie proponowanym przez posłów – dodano. ME spodziewając się wzrostu cen certyfikatów po wejściu małej noweli w życie i potencjalnym możliwym wzrostem obowiązku OZE, nie spodziewa się, by zainteresowani korzystali z możliwości wnoszenia opłaty zastępczej, co związane jest z dodatkowym elementem systemu wsparcia wytwórców OZE, jakim jest ulga w podatku akcyzowym.
Od osób zbliżonych do resortu dowiedzieliśmy się, że jest taki zamiar we wrześniowej "dużej" nowelizacji, która jest projektem rządowym procedowanym przez ME. – W przyszłym roku obowiązek ma wynieść 19,35 proc., a w kolejnych latach odpowiednio 17, 18 i 19 proc. – wskazał nasz rozmówca.