Niespełna 5 TWh zielonej energii wyprodukowały wszystkie instalacje odnawialne w Polsce od stycznia do czerwca – wynika z najnowszych danych Urzędu Regulacji Energetyki. Choć regulator tłumaczy, że wolumen produkcji we wskazanym okresie może się jeszcze zmienić (na koniec czerwca rozpatrywane wnioski wskazywały na kolejne 2,34 TWh zielonej energii), to już sygnalizuje na spadkową tendencje zielonej produkcji.
Tłumaczy ją zmianami legislacyjnymi m.in. ograniczeniem wsparcia dla współspalania czy jego brakiem dla hydroelektrowni powyżej 5 MW. – Nie bez znaczenia jest też brak właściwego rozporządzenia ministra środowiska określającego cechy drewna energetycznego, co istotnie utrudnia rozpoznanie wniosków o wydanie certyfikatów dla jednostek na biomasę – dodaje URE w komentarzu dla „Rz".
Topniejący potencjał
Zmniejszającego się od dwóch lat współspalania już nie ma. Regres produkcji widać jednak też w elektrowniach na biomasę, mimo że w pierwszym półroczu przybyło 42 MW takich mocy z zainstalowanych łącznie 62,5 MW. Jednak niskie ceny zielonych certyfikatów sprawiają, że te instalacje mają wyższe koszty operacyjne niż przychody. Sytuację nadal ratują wiatraki, które w pierwszym półroczu wykręciły więcej prądu, mimo że dołożono tylko 17 MW. Więcej mieliśmy też hydroenergii, choć skasowano wsparcie dla dużej wody i ubyło 1,6 MW w takich instalacjach. To zasługa pogody.
Zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa Instytutu Energetyki Odnawialnej, gdyby nie duża wietrzność oraz brak suszy i powodzi w pierwszej połowie tego roku, to wynik byłby jeszcze słabszy. Dla biomasy przewiduje jeszcze gorsze drugie półrocze.