Czy rzeczywiście tak będzie, okaże się ostatecznie podczas szczytu OPEC 25 maja. Na razie po saudyjsko-rosyjskich zapowiedziach ropa gatunku Brent zdrożała o 2 dol. i za baryłkę trzeba już było w poniedziałek płacić ponad 51 dol.
Czy więc należy się spodziewać już teraz gwałtownej podwyżki cen paliw? Niekoniecznie. – Warto przypomnieć, że w chwili, gdy jedni chcą ograniczać produkcję, inni nie zasypiają gruszek w popiele i działają aktywnie dla wzmocnienia swojej rynkowej pozycji – mówi Jakub Bogucki, analityk firmy e-petrol.
Ci „inni" to przede wszystkim amerykańscy producenci wydobywający ropę z łupków. Zdaniem Jakuba Boguckiego dla rynku polskiego na razie nie ma powodów do obaw. – Na najbliższe dni prognozujemy dla cen Pb95 poziom 4,49–4,60 zł za litr, a dla oleju napędowego 4,30–4,41 zł – dodaje.
To oznacza jednak, że płacimy średnio o 10–30 groszy więcej niż rok temu. Dla przypomnienia, w połowie maja 2016 r. za E95 płaciliśmy średnio 4,39 zł, a za litr ON 4,06 zł. – Ale cenowej rewolucji w najbliższych dniach się nie spodziewajmy – podkreśla analityk e-petrolu.
Wszyscy zmotoryzowani, którzy planują wyjazd autem na wakacje za granicę, powinni jednak dobrze przestudiować ceny paliw po drodze. Zawsze wiadomo, że najwięcej zapłacimy za tankowanie na autostradach i w centrach miast. Znacznie taniej jest przy zjazdach z autostrad i dróg szybkiego ruchu, już za bramkami, w których płacimy za przejazd. Najtaniej, już tradycyjnie, jest przy super- i hipermarketach, gdzie ceny mogą być obniżane, tak aby sugerowały kierowcom, że w samym sklepie także jest tanio.