PwC Polska opracowało barometr transformacji, który pomoże oceniać postępy w dekarbonizacji krajowej gospodarki. Jakie są pierwsze wnioski?
DOROTA DĘBIŃSKA-POKORSKA, PARTNERKA PWC POLSKA, LIDERKA ZESPOŁU DS. SEKTORA ENERGETYCZNEGO: Idziemy we właściwym kierunku. Naprawdę dużo już zrobiliśmy, również perspektywy na przyszłość są dobre. Choć oczywiście mnóstwo pracy jeszcze przed nami. Cały proces oceniamy i mierzymy, badając wielkość emisji dwutlenku węgla. W efekcie naszych analiz i modeli oszacowaliśmy, gdzie jesteśmy teraz i na jakim poziomie byliśmy sześć lat wcześniej. Rezultat tych badań to wiedza, że na przestrzeni tych lat obniżyliśmy emisje dwutlenku węgla o 2,5 proc., z 353 mln ton do 344 mln ton. By jednak dojść do neutralności emisyjnej w 2050 r., brakuje nam redukcji o kolejnych 15,6 proc. Poziom emisji na ten moment powinien wynosić 291 mln ton. Przy takim założeniu oznaczałoby to, że nie jesteśmy jeszcze na odpowiedniej trajektorii, a dotychczasowe spadki emisji były zbyt niskie. Nie da się jednak komentować tych danych bez szerszego kontekstu. Należy pamiętać, że w tym czasie nasza gospodarka przyrosła łącznie o 30 proc. Mamy więc 30-proc. zwyżkę naszego PKB i jednoczesny spadek emisji. Gdyby gospodarka nie rosła, te redukcje byłyby na zupełnie innym poziomie. Warto mieć taką świadomość.
JAN BIERNACKI, DYREKTOR W ZESPOLE DS. SEKTORA ENERGETYCZNEGO: Największy wpływ na redukcję emisji ma energetyka. Sektor przeszedł gigantyczną transformację, redukując emisje jednostkowe o 5 proc. Dodatkowo nastąpił bardzo duży przyrost liczby i mocy źródeł odnawialnych – zwłaszcza fotowoltaiki, a w przeszłości również wiatraków na lądzie. Także gospodarstwa domowe wykonały ogromną pracę, rozwijając na dużą skalę przydomowe instalacje prosumenckie. Natomiast największym wyzwaniem jest transformacja przemysłu i transportu.
Co stoi na przeszkodzie w dekarbonizacji tych sektorów?
DOROTA DĘBIŃSKA-POKORSKA: Problemem jest brak rozwiązań technologicznych, które pozwoliłyby odejść od spalania paliw kopalnych w procesach przemysłowych. Na dziś jako główna przyczyna. Dlatego uważam, że transformacja przemysłu na pewno wyjdzie poza lata 30. naszego stulecia. Z kolei transport jest łatwy do zdekarbonizowania, mamy tu już sprawdzone rozwiązania – samochody elektryczne czy napędzane wodorem – ale tempo zmian nie będzie tak szybkie, jak jeszcze do niedawna zakładaliśmy. Dziś entuzjazm wobec zmian w motoryzacji jest już dużo mniejszy niż jeszcze pięć lat temu. Spodziewamy się, że decydenci zaproponują okresy derogacyjne, jeśli chodzi o dekarbonizację transportu. Dodatkowo mamy wciąż niewystarczającą infrastrukturę w segmencie ładowania aut elektrycznych, ale też nieprzygotowane do elektryfikacji na szeroką skalę społeczeństwo. Prognozuję, że w tym przypadku wyjdziemy z procesem dekarbonizacji także poza 2030 rok.
JAN BIERNACKI: Wyzwaniem jest również dostosowanie do nowych wymogów segmentu ciepłownictwa. Obawiamy się, że może brakować pieniędzy na transformowanie branży, która utrzymuje się przecież z opłat, jakie konsumenci wnoszą za zakup ciepła. Problem z finansowaniem koniecznych inwestycji dotknie szczególnie mniejsze miasta. W niektórych lokalizacjach nie ma też dobrej odpowiedzi technologicznej, jak doprowadzić do zerowej emisji. Na ten moment po prostu nie ma możliwości wykorzystania w systemach ciepłowniczych wyłącznie zeroemisyjnych paliw. Najbardziej naturalnym rozwiązaniem wydaje się przynajmniej częściowe przechodzenie na gaz.
Co można było zrobić lepiej?
DOROTA DĘBIŃSKA-POKORSKA: Emisje spadałyby z pewnością szybciej, gdyby nie zablokowanie rozwoju lądowych farm wiatrowych dziewięć lat temu. Mając zielone światło na inwestycje w wiatraki na lądzie, bylibyśmy dziś w zupełnie innym miejscu. To ogromna strata. Cieszy fakt, że trwają prace nad dodatkowym poluzowaniem zasad inwestycyjnych w istniejącej ustawie, trzeba jednak mieć na uwadze, że nowe elektrownie wiatrowe powstaną najwcześniej za pięć–siedem lat. Tak długo trwa proces developmentu i wybudowania instalacji.
Czy wzmożone inwestycje nie przełożą się na wzrost rachunków za prąd?
DOROTA DĘBIŃSKA-POKORSKA: Rozwój energetyki odnawialnej jest korzystny z punktu widzenia konsumentów. Im więcej OZE w systemie, tym niższa giełdowa cena energii elektrycznej. Oczywiście można zastanawiać się nad kosztami utrzymania systemu opartego na źródłach odnawialnych. Musimy mieć przecież w dyspozycji moce rezerwowe, które należy zachować i płacić tylko dlatego, że istnieją. Trzeba je finansować nawet wtedy, gdy nie pracują. Dotychczasowe doświadczenia wskazują jednak na spadek ceny energii w hurcie wraz z rosnącym udziałem źródeł odnawialnych. Korzyści finansowe nie są przy tym jedynymi elementami. Trzeba pamiętać o tym, że OZE zwiększają nasze bezpieczeństwo energetyczne i zapewniają większą niezależność od dostawców surowców energetycznych. Miks energetyczny musi być zróżnicowany; powinien się składać zarówno z OZE, jak i z gazu, który w procesie transformacji ma pełnić rolę paliwa przejściowego. Do tego dochodzą magazyny energii. Nie chcę natomiast dziś mówić o atomie, bo bloki jądrowe powstaną najwcześniej w końcówce lat 30. Będzie więc luka w systemie, którą trzeba będzie jakoś wypełnić właśnie w tym czasie do ich uruchomienia.
To w połączeniu z prognozami wzrostu zużycia energii powinno chyba niepokoić decydentów.
DOROTA DĘBIŃSKA-POKORSKA: Wedle naszej oceny wzrost popytu na prąd jest przeszacowany. W toku jest przecież wiele procesów ograniczających konsumpcję energii. Sama termomodernizacja budynków, która jest dofinansowywana z programów krajowych, powoduje spadek zużycia energii cieplnej. Do tego dochodzi poprawa efektywności energetycznej, oszczędzanie energii. Tak jak wspomnieliśmy, za dużą część popytu na prąd odpowiadać miał elektryfikujący się transport, ale wygląda na to, że i ten proces będzie opóźniony. Krzywa wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną w przyszłości w istocie okaże się, moim zdaniem, bardziej płaska, niż wynika to z wielu prognoz rynkowych.
Czy obecna sytuacja geopolityczna i nacisk na inwestycje w zbrojenia nie zmienią podejścia do transformacji? Czy nie nastąpi przesunięcie środków na obronność?
DOROTA DĘBIŃSKA-POKORSKA: Transformację energetyki w głównej mierze realizowano z bilansów samych inwestorów. Ta grupa przedsiębiorców czy funduszy niekoniecznie będzie działała także w sektorze obronnym, raczej pozostanie przy energetyce, oczekując zwrotu z zainwestowanego kapitału. Dlatego transformacja będzie kontynuowana, tym bardziej że – jak już wspominałam – dywersyfikacja źródeł i uniezależnianie się od surowców poprawia bezpieczeństwo energetyczne kraju.
JAN BIERNACKI: Dywersyfikacja jest kluczem, ona będzie nas ratować. Opieranie się na imporcie surowców energetycznych, tym bardziej z jednego kierunku, nigdy nikomu nie służyło. Budowa zróżnicowanego portfela aktywów wytwórczych i portfela zakupu surowców leży w naszym narodowym interesie.