Czym dla PKO BP jest dziś transformacja energetyczna, która tak naprawdę łączy się z transformacją gospodarki?

Ilona Wołyniec, dyrektor Pionu Relacji z Klientami Strategicznymi i Finansowania Projektów w PKO BP: Dla nas transformacja jest elementem utrzymania konkurencyjności i nowoczesności gospodarki. To niezbędny element, aby nasi klienci mieli perspektywę długoterminowego finansowania, czyli długoterminowego funkcjonowania na rynku. Dziś oceniamy to, co dzieje się tu i teraz, ale my udzielamy finansowania nie na parę miesięcy, tylko bardzo często w przypadku projektów inwestycyjnych, na wiele lat. Dlatego badamy perspektywiczną zdolność kredytową, a ona zależy do tego, jak się będą zachowywać poszczególne branże. Polskie firmy przez lata mogły konkurować niskimi kosztami, ale ten czas się skończył i teraz liczy się np. efektywność energetyczna. Nie chodzi nawet o samą cenę energii, ale o efektywne zarządzanie energią lub mniejsze jej zużywanie dzięki zmianom technologicznym, co może poprawić efektywność kosztową.

Strategia grupy PKO BP zakłada na najbliższe lata ponad 20-proc. udział w finansowaniu bankowym transformacji energetycznej Polski. Gdzie zobaczymy aktywność banku?

Krzysztof Dresler, wiceprezes PKO BP: To proste. W każdej złotówce kredytu na transformację energetyczną musimy mieć minimum swoje 20 groszy. To dziś dla nas jeden z filarów rozwoju bankowości korporacyjnej i dlatego mówimy, że paliwem do umacniania udziału rynkowego w segmencie korporacyjnym jest nasza ogromna aktywność w zakresie finansowania transformacji energetycznej.

Podchodzimy do tego kompleksowo. Staramy się na bardzo wczesnym etapie pomóc klientowi zrozumieć jego sytuację „energetyczną” i przeprowadzić go przez cały proces transformacji. Zaczynamy od diagnostyki, wspólnie analizujemy, jaki jest profil konsumpcji energii elektrycznej i cieplnej, szacujemy, jaki firma generuje ślad węglowy i w jakim stopniu podlega presji międzynarodowego łańcucha dostaw w zakresie dekarbonizacji. Przygotowaliśmy nawet specjalne rozwiązanie edukacyjne – Planetę ESG, które pomoże w uświadomieniu sytuacji firmy i dostępnych rozwiązań. Klient najpierw musi zrozumieć, jak może skutecznie zmienić profil energetyczny swojej działalności, my zaś pokazujemy przykłady dotyczące np. metod zakupu zielonej energii, sposobów ograniczania śladu węglowego, aż po samodzielną produkcję energii.

Nie odnosicie państwo wrażenia, że klimat dla zielonej transformacji w UE się nieco zmienia i że Unia zmniejszy tempo reform?

Ilona Wołyniec: Dokumenty, które w tym zakresie były przyjęte, nadal obowiązują. Wystarczy choćby wskazać na „Politykę energetyczną Polski do 2040 r.”. Tu żadnych zmian formalnych nie ma. Owszem, obserwujemy pewne dyskusje. To, co jest pozytywnym sygnałem płynącym z Brukseli, to prawdopodobne wydłużenie okresu dojścia do celu. Nie nastąpi więc kumulacja nakładów inwestycyjnych w krótkim okresie, która nie jest dobra ani dla gospodarki, ani dla banków. Zyskujemy też czas na skorzystanie z energetyki przejściowej opartej na gazie, która będzie mogła funkcjonować dłużej, aż przejdziemy do energetyki nuklearnej, która ma być docelowo energią utrzymującą napięcie w systemie.

Krzysztof Dresler: Choć jeszcze nic faktycznie się nie zmieniło, poza pojawieniem się nowej narracji, tempo reform dekarbonizacyjnych w średnim terminie może być wolniejsze, niż określone w mapie drogowej Green Dealu, co będzie działać na naszą korzyść, bo będziemy mieć więcej czasu na dostosowanie się gospodarki. Przypomnę jednak, że Clean Industry Deal, który został wydany 26 lutego tego roku, ma cztery filary i jednym z istotnych filarów jest wspieranie ekologicznych produktów, które zapewne będą mocniej promowane w Unii. Co to w praktyce oznacza dla polskich firm? Że mocniej będzie się eksponować ślad węglowy w produktach, uwzględniając cały łańcuch dostaw. Zatem, jeśli ktoś będzie bazować na zielonej energii w produkcji, mając lepszy rating ekologiczności, uzyska na pewno lepszą ekspozycję produktu oraz zapewne będzie on chętniej wybierany przez konsumentów.

Strategicznie jako kraj musimy zbudować elektrownię atomową, aby faktycznie ograniczać rolę węgla, zwiększyć rolę gazu ziemnego jako paliwa przejściowego oraz zwiększyć rolę niezależnych ekosystemów energetycznych, czyli połączonych wiatraków lądowych, fotowoltaiki oraz magazynów energii.

Jako bank chcemy być aktywnie obecni przy transformacji polskiej gospodarki, bo przed nami dwie fale wielkiego procesu inwestycyjnego, energetyczna i robotyzacja. Parafrazując hymn kibiców Liverpoolu „You will never walk alone” będziemy szli ramię w ramie z naszymi klientami i będziemy im pomagać w transformowaniu się.

Te zamiary przełożą się na zmianę roli bankowego doradcy?

Krzysztof Dresler: Trzeba patrzeć na to szerzej. Nasi doradcy nie staną się teraz ekspertami energetycznymi, ale będą wspierani działaniem specjalnych zespołów wsparcia inżynieryjnego oraz informatycznego, które umacniamy w banku. Przygotowujemy ich do tej roli. Musimy pamiętać, że presja cen energii elektrycznej wpływa negatywnie na konkurencyjność firm i jeśli wspólnie nie wyeliminujemy tego czynnika ryzyka, to zwiększamy ryzyko dla jakości portfeli kredytowych.

Czy polskie firmy są zainteresowane zmianami i zdają sprawę z koniecznych zmian, które są warunkiem utrzymania konkurencyjności?

Krzysztof Dresler: W tym kontekście warto zadać sobie pytanie czy nasi przedsiębiorcy na rynkach globalnych wprowadzają produkty finalne czy raczej są istotnym dostawcą komponentów? Najczęściej są elementem łańcucha dostaw i nawet gdyby nie chcieli zmian, będą musieli je przeprowadzać. To wymusi presja kryteriów rynkowych i to będzie, a właściwie już jest, rynkowy proces, który będzie postępował.

Jak wyglądają koszty finansowania zielonych projektów w Polsce versus inne kraje?

Ilona Wołyniec: Przy dużych firmach nie ma żadnej różnicy. Minimalna różnica na korzyść zielonych projektów może być przy finansowaniu z wykorzystaniem np. Banku Światowego czy EBOR. Ale to wciąż różnica i zachęta w postaci od 2 do 5 punktów bazowych. Pieniędzy na zielone finansowanie jest bardzo dużo i np. takie instytucje, jak IFC czy inne agendy Banku Światowego, chcą alokować swoje wolne środki w zielone inwestycje.

Jak wygląda droga do uzyskania finansowania?

Ilona Wołyniec: Zaczynamy od szeroko rozumianej edukacji klienta, oczywiście częściej tego mniejszego. Wspólnie pracujemy nad projektem także w zakresie prawnym, wspólnie mierzymy się z finansowaniem np. farm fotowoltaicznych czy wiatraków, czyli pomagamy poprawić efektywność energetyczną. Staramy się zapewnić tzw. zielone produkty, pomagamy uzyskać dopłatę z NFOŚiGW, gwarancje BGK czy KUKE albo EBI. To często pozwala obniżyć koszt projektu i obniżyć wymóg kapitałowy.

Krzysztof Dresler: Jeżeli w ciągu najbliższych trzech lat łączne wydatki na transformację wyniosłyby ok. 100 miliardów euro, to nawet jeśli jedna trzecia pokryje KPO i inne środki z UE, jedna trzecia środki własne z innymi funduszami, to na sektor bankowy zostaje nie mniej niż 100 miliardów złotych. Liczymy także, że w finansowaniu tych inwestycji większa niż dotąd będzie także rola funduszy PE czy VC. Ale to my jako sektor bankowy chcemy odgrywać rolę koordynacyjną, bo znamy wszystkie uwarunkowania, znamy klientów, więc jest nam łatwiej. Przy dużych projektach infrastrukturalnych będziemy oczywiście dopraszać różne instytucje międzynarodowe. Bo tak naprawdę to, z czym się mierzymy, jest ogromnym wysiłkiem finansowym, przekraczającym skalę możliwości lokalnego sektora bankowego i po prostu naszym pokoleniowym zobowiązaniem. I musimy to zrobić.