Wiceminister energii obiecuje budowę kopalni i organizuje zrzutkę firm na promocję czarnego paliwa.

Wbrew projektowi polityki energetycznej państwa i dokumentom wysłanym do Brukseli wiceminister energii zapowiada budowę kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Złoczew.
Kopalnia ta ma przedłużyć życie Elektrowni Bełchatów – największego krajowego wytwórcy prądu, ale i największego emitenta CO2. Zapewnił o tym wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski – „dwójka” na liście PiS w woj. śląskim w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Zapowiedź ta jest o tyle zaskakująca, że jeszcze miesiąc temu resort energii zapowiadał w tym miejscu budowę elektrowni jądrowej. – Ja osobiście nie widzę sprzeczności. Kopalnia powinna funkcjonować do 2038–2040 r., a program jądrowy jest obliczany na o wiele dalszy okres – wyjaśnił Tobiszowski. Problem w tym, że zgodnie z planami resortu energii budowa dwóch elektrowni jądrowych miałaby się zakończyć do 2043 r.
Szacuje się, że budowa kopalni miałaby pochłonąć 10–15 mld zł, a realizować inwestycję ma Polska Grupa Energetyczna. Zdaniem analityków obecnie wykonanie takiego projektu byłoby trudne. – Ze względu na koszt, dużą odległość złoża Złoczew od elektrowni Bełchatów, która znacząco obniża opłacalność tej inwestycji, a także klimatyczną politykę UE – wylicza Paweł Puchalski, analityk Santander BM. Sama PGE już wcześniej zaznaczała, że budowa Złoczewa jest możliwa tylko przy spełnieniu się konkretnych warunków.
Jak wynika z ustaleń „Rzeczpospolitej”, Tobiszowski ma też plan promocji węgla kamiennego, wydobywanego głównie na Śląsku. Według naszych rozmówców ma to wzmocnić jego pozycję w tym regionie przed zbliżającymi się wyborami do PE. Jak ustaliliśmy, kontrolowane przez państwo firmy górnicze otrzymały propozycje sfinansowania wspólnej kampanii promującej węgiel jako paliwo dla energetyki i poprawiającej wizerunek tego surowca. Mowa o kilku milionach złotych. Nieoficjalne opinie szefów spółek wydobywczych w tej sprawie są różne. Jedni przekonują, że promocja węgla przy obecnej unijnej polityce klimatycznej nie ma najmniejszego sensu. Inni zapewniają, że kampania promocyjna jest potrzeba. – Zwłaszcza w kontekście wielkich budżetów, jakie na promocję gazu wydaje w Europie lobby gazowe – kwituje jeden z prezesów.