Praca domowa dla Kijowa

Publikacja: 02.09.2019 10:31

Praca domowa dla Kijowa

Foto: energia.rp.pl

Porozumienie gazowe zawarte w sobotę między Stanami Zjednoczonymi, Polską
i Ukrainą to ważny moment przede wszystkim dla naszych wschodnich sąsiadów.

Wygrzebywanie się z energetycznej zależności od Rosji wcale nie jest proste. Potrzebna jest przede wszystkim wola zmian. Jarosław Niewierowicz, były minister energetyki Litwy, mówił mi, gdy do Kłajpedy zaczęły docierać pierwsze dostawy ciekłego gazu ziemnego (LNG), że potrzeba było trzech kadencji parlamentu, aby uniezależnianie się powiodło. Pierwszy rząd zapowiedział zmiany oraz przygotował cały proces, drugi te zmiany wdrażał i budował infrastrukturę, a trzeci, kontynuując dzieło poprzedników, czerpał korzyści ze zmiany.
CZYTAJ TAKŻE: Nord Stream stoi, Ukraina zarabia
Polska, po latach zależności od rosyjskiego Gazpromu, jest wreszcie na dobrej drodze, by zdobyć pełną wolność w polityce gazowej. Poprzedni rząd zbudował terminal LNG w Świnoujściu, a obecna władza zdecydowała nie tylko o rozbudowie gazoportu, ale i o budowie gazociągu Baltic Pipe, dzięki któremu będziemy sprowadzać gaz z szelfu norweskiego, gdzie w coraz większej liczbie koncesji ma swój udział także spółka PGNiG.
Gaz z własnych złóż jest najtańszy. Bezpieczeństwo oczywiście kosztuje, ale na wolnym rynku to cena gazu jest kluczowa i sztuką jest nie tylko sprowadzić surowiec z nowego kierunku – nowy gaz musi być też konkurencyjny cenowo wobec surowca sprowadzanego od dotychczasowego dostawcy. Ukraina zużywa rocznie 30 mld metrów sześciennych gazu, z czego 20 mld wydobywa ze złóż własnych, a brakującą ilość surowca importuje, korzystając z rewersu wirtualnego (zakup surowca od zachodniego odbiorcy Gazpromu i odbiór tego gazu na terenie Ukrainy) oraz fizycznego (przetłoczenie z kraju sąsiedniego surowca kupionego od zachodniego odbiorcy Gazpromu). Po wstrzymaniu tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę Kijów będzie miał problem z importem przez rewersy. Zwiększenie wydobycia własnego wcale nie jest takie proste, bo nie ma zbyt wielu zagranicznych inwestorów chcących wyłożyć pieniądze na pozyskiwanie surowca w tym kraju. Tę lukę może z powodzeniem wypełnić Polska, dostarczając gaz z terminalu w Świnoujściu do punktu na granicy z Ukrainą.
CZYTAJ TAKŻE: Gazowy triumwirat kontra Rosja
Trzeba jednak zwiększyć przepustowość tego połączenia. O ile Polska wykonała swoją część robót, o tyle Ukraińcy zwlekają z potrzebnymi inwestycjami po swojej stronie. Amerykanie, którzy są największymi beneficjentami rewolucji łupkowej, słusznie szukają odbiorców surowca w naszej części Europy. Rick Perry, amerykański sekretarz ds. energii, mówił w sobotę w Warszawie o redukcji zależności od Rosji. Teraz czas na konkrety.
Jeśli Ukraina chce uniezależnić się gazowo od Rosji, to musi zbudować potrzebną infrastrukturę, by uzyskać fizyczne możliwości dywersyfikacji kierunków dostaw i dostawców. Musi także postawić na przejrzysty system handlu błękitnym paliwem. Z pośrednictwa w handlu tym surowcem na razie profity czerpią różne grupy skupione wokół oligarchów, a cena gazu wcale nie jest ustalana poprzez prawo podaży i popytu. Czas na zdecydowany ruch Kijowa.
Pozostało 100% artykułu
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę
Komentarze i opinie
Monika Morawiecka i Jan Rosenow: Od marudera do lidera - jak Polska stała się najszybciej rozwijającym się rynkiem pomp ciepła w Europie?