Rozpaczliwe pisma do spółek węglowych śle m.in. Tauron. Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, od jednego z producentów węgla zażądał, by ten pilnie dostarczył mu dodatkowe ilości paliwa. Podkreślił, że jest to związane z bezpieczeństwem energetycznym kraju. Problem w tym, że polskie kopalnie tych dodatkowych ilości nie mają, a to oznacza, że sytuacja u progu zimy robi się coraz bardziej dramatyczna.
– Większe zapotrzebowanie na węgiel wynika wprost z wyższej produkcji energii elektrycznej z jednostek wytwórczych grupy w stosunku do planów oraz z uwarunkowań okresu jesienno-zimowego – tłumaczy Daniel Iwan z Tauronu. Zapewnia, że spółka ma zagwarantowane bezpieczeństwo dostaw podstawowych ilości węgla w sezonie zimowym.
Z informacji uzyskanych w Urzędzie Regulacji Energetyki wynika jednak, że już dwa przedsiębiorstwa energetyczne zgłosiły zapasy węgla niższe niż wymagane przez prawo.
Energa odmówiła nam komentarza w sprawie węgla, powołując się na klauzulę poufności. Z kolei największa w kraju Polska Grupa Energetyczna twierdzi, że ma zapewnione dostawy paliwa, ale w korespondencji z dostawcami informuje, że realizuje zadania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego Polski. – To są spółki prawa handlowego i powoływanie się przez nie w negocjacjach z dostawcami na bezpieczeństwo kraju jest absurdalne – komentuje Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
Ministerstwo Energii zapewnia, że monitoruje realizację dostaw węgla, jak i stan zapasów przy elektrowniach, który na koniec października sięgał 2,8 mln ton, przy minimalnym wymaganym 1,8 mln ton. Kolejne 2 mln ton to zapasy węgla składowane przy kopalniach. – Priorytetem Ministerstwa Energii jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju i jest ono zapewnione – przekonują służby prasowe resortu.