Ta kontrola trwała wyjątkowo długo: od 2012 do 2018 roku. Inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli w tym czasie odwiedzili zarówno rządowe resorty – przede wszystkim Ministerstwo Energii, jak i państwowe koncerny energetyczne i paliwowe. W efekcie powstał raport, którego najważniejsze konkluzje brzmią następująco: wkrótce Polska może mieć kłopoty z zaspokojeniem zapotrzebowania na prąd, a także – brak strategii, która odpowiadałaby polityce klimatycznej UE.

Nie są to dla branży energetycznej zaskakujące wieści. O tym, że żywotność wielu instalacji dobiega końca, a fundamentem branży są jeszcze mało efektywne węglowe bloki energetyczne z lat 70., eksperci przypominają przy każdej niemal okazji. NIK jednak – wbrew oficjalnemu optymizmowi urzędników – uznaje, że wysiłki zmierzające do zastąpienia przestarzałych instalacji są niewystarczające: właściwie każda nowa inwestycja napotyka „opóźnienia i przesunięcia terminów oddania budowanych bloków do eksploatacji”.

""

Adobe Stock

energia.rp.pl

Tymczasem czas – i Bruksela – gonią. Nie chodzi nawet o Nowy Zielony Ład i unijną transformację energetyczną, do której polski rząd podchodzi z dużą rezerwą: o zadekretowanym przez Europę przyspieszeniu NIK nie wspomina. Za to przypomina o zobowiązaniach, które UE przyjęła już wcześniej, jak tzw. Pakiet zimowy, zakładający np. że wsparcia nie dostaną już elektrownie emitujące powyżej 550 gram CO2 na kWh. A tej normy nie spełnia żadna węglówka w Polsce.

Izba wytyka też brak odpowiedniej strategii rządowej, która odnosiłaby się do tych problemów. Inspektorzy nie recenzują tu dokumentów, jakie gabinet Mateusza Morawieckiego opracowywał jeszcze w poprzedniej kadencji: Polityki energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040) czy Krajowego planu na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030 (KPEiK), który w poniedziałek trafił do Brukseli. Ale nawet te dokumenty nie odpowiadają na opisane przez NIK potrzeby: zapisane w nich planowane zmiany to zbyt mało, by w istotny zmienić obrazek wyłaniający się z analizy NIK.