Niskie koszty zakupu diesla i benzyny pochodzących z krajowych rafinerii Orlenu i Aramco oraz znacznie wyższe z importu powodują, że spółki handlujące paliwami obserwują zaburzenia cen na polskim rynku. Te z kolei wywierają bezpośredni wpływ na prowadzony przez nie biznes.
Zapytaliśmy spółki zarządzające stacjami m.in. o to, czy w związku z obecną sytuacją ponoszą straty oraz uważają, że doszło do zachwiania konkurencji, a jeśli tak, to czy zamierzają składać jakiekolwiek skargi o naruszenia zasad konkurencji np. do UOKiK lub Komisji Europejskiej.
Kalendarz wyborczy
BP, które posiada drugą co do wielkości sieć stacji w Polsce (ok. 580 obiektów), przyznaje, że obecne zaburzenia mają bezpośredni wpływ na ich biznes. – Sytuacja na rynku jest wymagająca i nie służy stabilności zaopatrzenia. Z niepokojem analizujemy jej rozwój i staramy się reagować tak, żeby utrzymać dostępność paliw na naszych stacjach – twierdzi Magdalena Kandefer-Kańtoch, rzecznik BP Polska. Dodaje, że koncern cały czas analizuje poziom konkurencyjności rynku i będzie podejmował adekwatne działania, w zależności od dalszego rozwoju sytuacji.
Czytaj więcej
Na dwa tygodnie przed wyborami pracownicy Orlenu dowiedzieli się, że premie świąteczne dostaną w tym roku wcześniej i to bardzo wysokie. Wypłaty już poszły.