Maciej Bando: Jak uciec przed deficytem mocy do produkcji prądu

Potrzebujemy wydłużenia wsparcia dla starszych elektrowni. Inaczej w 2025 r. mogą pojawić się niedobory w rezerwie mocy do produkcji energii – mówi Maciej Bando, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.

Publikacja: 29.03.2024 04:30

Maciej Bando: Jak uciec przed deficytem mocy do produkcji prądu

Foto: mat. pras.

Gdzie powinien być umiejscowiony pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej? W Ministerstwie Klimatu i Środowiska czy Przemysłu? Może w Kancelarii Premiera?

Pierwotnie pełnomocnik rządu był ulokowany przy Kancelarii Premiera. Taki stan rzeczy trwał jeszcze do jesieni zeszłego roku. Później – w mojej opinii wyłącznie w wyniku kwestii personalnych – zdecydowano, że pełnomocnik może być ulokowany w randze podsekretarza stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Zapewne dlatego, że tam były zasoby kadrowe mogące obsłużyć istotne tematy będące pod nadzorem pełnomocnika, jak energetyka atomowa.

Czy różnica zdań w rządzie co do ulokowania pełnomocnika w resorcie klimatu lub przemysłu służy efektywnej pracy?

To zagadnienie, podobnie jak tzw. ustawa działowa, czyli o działach administracji rządowej, dotyczy rozmów wewnątrzkoalicyjnych – dlatego nie chciałbym tego komentować. Natomiast rzeczywiście dzisiejsza struktura nakłada na pełnomocnika rządu dualizm. Z jednej strony jest pełnomocnikiem rządu, a z drugiej – podsekretarzem stanu w jednym z ministerstw.

Ma pan zatem zbyt dużo obowiązków jako wiceminister klimatu?

Mam ich nieco więcej – ale nie w tym leży problem. Chodzi o sprawność działania i koncentrację pracy całego biura pełnomocnika na obszarach, które leżą w jego kompetencjach, a nie na kwestiach, które są niejako obok jego głównych obowiązków. W realiach, w których działamy, w bardzo zmiennych, dynamicznych okolicznościach, sprawność działania i reakcja na kryzysy jest na wagę złota. Rozproszenie kompetencji w energetyce temu nie służy.

Czytaj więcej

Po świętach poznamy pakiety osłon chroniących przed podwyżkami cen ciepła i prądu

A propos tej decyzyjności, przejdźmy więc na poziom operatorów, którzy panu podlegają. Naftowy operator PERN planował budowę drugiej nitki Ropociągu Pomorskiego, z Gdańskiego Naftoportu w głąb kraju. Czy ta inwestycja jest nadal potrzebna?

Na dzisiaj – nie. Każdą inwestycję w infrastrukturze poprzedza badanie weryfikujące zapotrzebowanie na nią. Nie można budować ropociągu, który nie byłby wykorzystywany. Druga nitka odcinka pomorskiego byłaby wykorzystana pod warunkiem większego popytu na ropę w Polsce lub wiążących rezerwacji przepustowości ze strony naszych sąsiadów.

Na ten moment istniejąca infrastruktura przesyłowa spełnia nasze oraz niemieckie potrzeby w tym zakresie. Trzeba też pamiętać, że sektor transportu podlega dekarbonizacji, jak każda gałąź gospodarki, a co za tym idzie – należy ostrożnie podchodzić do inwestycji naftowych. Żeby nie mierzyć się za jakiś czas z problemem tzw. osieroconych aktywów.

Czy rezerwy paliw PERN ucierpiały w ub. roku w efekcie sztucznego utrzymywania niskich cen paliw na stacjach? Z tego, co słyszymy, uzupełnienie rezerw paliw w polskich magazynach firm paliwowych – w tym także PERN -u – może potrwać do września tego roku…

Ubiegłoroczna polityka poprzedniego rządu faktycznie przełożyła się na duże uszczuplenie naszych rezerw paliw. Niewątpliwie tych zapasów szybko nie da się uzupełnić. Będzie to proces trwający miesiące – bo popyt krajowy utrzymuje się na wysokim poziomie.

Na jakim etapie jest rozbudowa terminala LNG w Świnoujściu o trzeci zbiornik realizowana przez Gaz-System? Zostanie oddany do użytku w II kw. bieżącego roku?

Obecnie podpisany z wykonawcą aneks do umowy zakłada, że inwestycja, która pierwotnie zaplanowana była do końca 2023 r., powinna zostać oddana do użytku w II kw. Nie można jednak wykluczyć, że ten czas ponownie się przedłuży. Rozmowy między Gaz- Systemem a wykonawcą się toczą. Jednak, moim zdaniem, opóźnień nie można wiecznie tłumaczyć tymi samymi argumentami, jak pojawienie się pandemii covid, inflacja i wojna w Ukrainie. Nie sądzę jednak, żeby mogło dojść do dużego opóźnienia. Możliwe są co najwyżej drobne przesunięcia w czasie.

Czy koszty inwestycji będą zatem większe?

Trudno to obecnie stwierdzić. Mamy zawarty aneks przedłużający czas realizacji tej inwestycji do 15 kwietnia, który reguluje również kwestie finansowe. Poczekajmy zatem do tego czasu.

A budowa pływającego terminalu FSRU w Gdańsku? Powstanie stanowisko na jedno czy na dwa statki do regazyfikacji LNG?

Rozróżnijmy stanowisko od statku – jednostki regazyfikacyjnej. W ramach inwestycji powstanie stanowisko, które w przyszłości może obsłużyć dwie jednostki, ale obecnie projekt zakłada postawienie jednego statku na nasze własne, krajowe potrzeby. Bilans gazowy w Polsce jest na tyle bezpieczny, że nie obserwujemy potrzeby wykorzystania kolejnej jednostki regazyfikacyjnej. Drugi statek mógł ewentualnie posłużyć naszym sąsiadom, ale – przynajmniej na tym etapie – nie wykazali oni takiego zainteresowania.

Czy termin oddania do użytku terminala FSRU w 2028 r. jest możliwy?

Myślę, że tak. Obecnie finalizowane są negocjacje umowy czarteru jednostki regazyfikacyjnej z japońskim dostawcą, Mitsui O.S.K. Lines.

Polskie Sieci Elektroenergetyczne zaprezentowały projekt planu rozwoju sieci do 2034 r. W dokumencie czytamy m.in., że za dziesięć lat z węgla będziemy produkować mniej niż 10 proc. energii i wkrótce może nam zabraknąć rezerwy mocy…

Myślę, że te szacunki już nikogo nie dziwią, bo taka zaczyna być nasza rzeczywistość. Plan pokrycia zapotrzebowania kraju w energię zmienia się na przestrzeni lat i jest aktualizowany w ramach Planu Rozwoju Systemu Przesyłowego opracowywanego przez PSE i uzgadnianego z prezesem URE. Będąc właśnie prezesem URE dziesięć lat temu, sygnalizowałem, że w połowie lat 20. mogą nam grozić niedobory produkcji energii, ale te nie oznaczają braku prądu. Mówimy o braku rezerwy mocy.

Tragizm sytuacji polega na tym, że poprzednie rządy lekceważyły te sygnały z PSE i URE. Zamrożono de facto program energetyki jądrowej, który mógłby to ryzyko znacząco zmniejszyć.

Czytaj więcej

OZE z rekordami i bez wyłączeń. Tańszy prąd z Polski kupowano m.in. w Niemczech

Poprzednia ekipa przekonywała, że atom jest realizowany…

Przekonywanie, że „coś” się robi, a konkretne decyzje – to dwie różne sprawy. Nadal prowadzimy przegląd tej inwestycji. Dostrzegam, że projekt przyspieszył w latach 2022–2023, ale ma spore opóźnienie. Zakładany termin rozpoczęcia budowy w 2026 r., jak i termin oddania pierwszego reaktora do użytku w 2033 r. będą trudne do dotrzymania.

Czasu na opóźnienia nie mamy, bo na początku lat 30. zaczniemy wygaszać produkcję energii z węgla brunatnego w Bełchatowie…

Zlekceważonych przez poprzednią ekipę sygnałów, że należy przemyśleć politykę inwestowania w nowe moce, aby zabezpieczyć Krajowy System Elektroenergetyczny, było wiele. Przykładem jest Polityka Energetyczna Polski do 2040 r., która już z chwilą opublikowania była nieaktualna.

Plan rozwoju PSE wskazuje na dwa elementy, o których politycy dotychczas bali się głośno mówić: za chwilę prądu z węgla będzie śladowa ilość, ale mocy do produkcji energii zacznie brakować już w przyszłym roku…

Wszyscy – w tym górnicy – wiedzą, że energetyka oparta na paliwach kopalnych traci na znaczeniu. Z roku na rok widać, jak inne źródła, przede wszystkim OZE, wypierają źródła węglowe, co wynika z wysokich cen uprawnień do emisji CO2, ceny i jakości węgla czy zagrożenia metanowego w polskich kopalniach.

Jednocześnie trzeba sobie zdawać sprawę, że przy obecnym stanie wiedzy i technologii nie ma możliwości oparcia systemu energetycznego w 100 proc. na OZE, ponieważ byłoby to niebezpieczne dla stabilności dostaw energii. Dlatego nie mam wątpliwości, że przez kolejne 15–20 lat węgiel będzie nam potrzebny, aby zabezpieczać podstawę do produkcji energii w postaci rezerwy mocy. A docelowo to paliwo trzeba zastąpić bezemisyjną energią z elektrowni jądrowych.

A kto za tę rezerwę mocy w węglu będzie płacił? PSE czy spółki elektroenergetyczne?

Jeśli będzie to PSE, to za owo bezpieczeństwo będzie płaciło społeczeństwo. Jeśli za tę rezerwę odpowiedzialne będą spółki elektroenergetyczne, a dodatkowo zostaną uruchomione programy osłonowe i dotacyjne, to – w inny sposób, ale także zapłaci za to społeczeństwo.

W strukturach PSE działa specjalny ośrodek analityczny, który jest obecnie rozbudowywany, a jego zadaniem jest uzbroić Ministerstwa Aktywów Państwowych, Przemysłu, Klimatu i Środowiska w wiedzę, ile mocy do produkcji energii będziemy potrzebować w kolejnych latach. Liczby dotyczące deficytu mocy ujęte w planie, o który pan pyta, są pierwszym efektem prac tego zespołu.

A widzi pan potrzebę wydzielenia węgla ze spółek elektroenergetycznych?

To nie jest domena moja, lecz Ministerstwa Aktywów Państwowych i Ministerstwa Przemysłu. Poprzednicy wskazują, że zrobili wszystko, aby ten proces zrealizować. Uzyskali zgodę związków zawodowych, rzekomo mieli zgodę Komisji Europejskiej, jednak zabrakło im jednego posiedzenia Sejmu. Mówiąc łagodnie, jest to narracja dla naiwnych, bo gdyby rządzący naprawdę chcieli ten proces przeprowadzić, to – patrząc na proces legislacyjny wielu innych ustaw – wystarczyłoby czasu do uchwalenia ustawy o NABE.

W mojej opinii powstanie jedynie NABE byłoby błędem i myślę, że część polityków w PiS także tak myślało, stąd ten brak determinacji w końcówce poprzedniej kadencji Sejmu. To kolejna ilustracja, że nie traktowano energetyki poważnie. Dochodziło do ciągłego odwlekania kluczowych decyzji w czasie – z atomem i węglem na czele. Obawiano się odpowiedzialności, w efekcie poprzednicy mieli coraz większe problemy do rozwiązania. Brak decyzji sprzyja bałaganowi.

Staramy się teraz to uporządkować i podejmiemy decyzje, których nasi poprzednicy zaniechali lub zabrakło im odwagi do ich podjęcia.

PSE prognozują, że za rok mogą pojawić deficyty rezerwy do produkcji prądu…

Nie demonizowałbym sytuacji, prądu nam nie zabraknie. PSE w tym samym raporcie, o którym Pan mówi, wskazuje na cały szereg środków zaradczych, które pozwolą nam przejść suchą stopą przez najbliższe lata. Tymi środkami są m.in. regulacja popytem i podażą, czy import energii. Ma Pan jednak rację, że z każdym rokiem sytuacja może być coraz trudniejsza. W konsekwencji wydłużającego się procesu wydzielenia węgla ze spółek energetycznych za poprzedniego rządu, ówczesne zarządy tychże spółek nie dokonywały przez 2-3 lata żadnych modernizacji bloków licząc, że za chwilę się tych bloków węglowych pozbędą. W efekcie zostaliśmy z parkiem wytwórczym, który w ostatnich latach nie przechodził żadnych modernizacji. Stąd też te niepokojące dane PSE.

Panaceum na budowę nowych mocy miał być Rynek Mocy(forma pomocy publicznej). Sprawdził się ten mechanizm?

Rynek Mocy mógł być lepiej skonstruowany, dawać lepsze sygnały inwestycyjne, ale trzeba odnotować, że kilka GW w elektrowniach gazowych jednak powstaje. Dzięki zmianom w legislacji unijnej, jeżeli sytuacja bilansowa będzie tego wymagać, możemy również dopuścić jednostki węglowe do rynku mocy do końca 2028 r., tj. o 3 lata dłużej niż pierwotnie zakładano. Ponadto PSE pod nowym kierownictwem pracuje już nad zmianami w modelu rynku, zwiększeniem autokonsumpcji i zwiększeniem roli energetyki przemysłowej. Potrzebujemy jednak czasu.

Jednak planowane nowe inwestycje gazowe w Łagiszy i Kozienicach nie wyszły…

Co nie oznacza, że w przyszłości nie „wyjdą” i jednak będą realizowane.

Na jakim etapie są prace nad projektem jądrowym na Pomorzu pod kątem finansowania?

Jeśli chodzi o projekt jądrowy to wchodzimy w zaawansowany etap przygotowania do budowy. O harmonogramie już mówiłem. W tej formie, w jakiej jest obecnie, będzie trudny do realizacji, a daty oddania do użytku poszczególnych bloków będą zapewne wymagały korekt. Co do finansowania, rozmowy z Komisją Europejską w kwestii zgody na pomoc publiczną toczą się płynnie. Na bieżąco uzgadniamy ze służbami Komisji każdy element naszego wniosku notyfikacyjnego. Spodziewam się, że komplet dokumentów zostanie przesłany do Brukseli pod koniec tego roku. Notyfikacja może zapaść na początku przyszłego roku.

Na jakim etapie są rozmowy dot. finansowania projektu jądrowego przez USA?

Model finansowania mówi wyraźnie, że kapitał własny na ten projekt wyniesie 30 proc., a pozostała kwota to finansowanie dłużne. Mamy zapewnienie wsparcia kredytowego przez amerykański bank kredytów eksportowych, czyli EXIM Bank Może to być największy projekt realizowany przez ten podmiot – nie było jeszcze tak wysokiego zaangażowania tego banku w zagraniczne inwestycje.

Czy możliwe jest jeszcze kapitałowe zaangażowanie strony amerykańskiej w spółkę odpowiedzialną za budowę atomu?

W przypadku tak dużych projektów, rozdziały negocjacyjne nigdy nie są zamknięte i w czasie ostatniej wizyty premiera i prezydenta w USA ten temat – podejrzewam – mógł się pojawić.

Czy poza lokalizacją w Choczewie, będzie miejsce jeszcze dla jednej lub dwóch elektrowni jądrowych?

Zakładając, że mamy rok 2040, i powstały technologie magazynowe energii dostępne szerzej niż dzisiaj, a dzięki inwestycjom w wodór, to paliwo staje się bezpieczną formą magazynowania energii, to kształtuje się nam zupełnie inny obraz energetyki. Wówczas może już będą działać w świecie pierwsze małe reaktory jądrowe. Naszym celem jest opracowanie do końca tego roku takiego miksu energetycznego, który będzie bezpieczny, tani i wykonalny. Wówczas będziemy znać odpowiedź na Pana pytanie – ile jeszcze potrzebujemy elektrowni jądrowych w systemie. Do tego czasu czekamy z wyborem kolejnych lokalizacji dla elektrowni jądrowych

Korzystając z okazji, że rozmawiamy z byłym wieloletnim prezesem URE chciałem zapytać o ceny energii po 1 lipca. Czy jest Pana zdaniem przestrzeń do obniżki cen energii w drugiej połowie roku?

Wszystko zależy od tego, czy spółki obrotu będące częścią grup energetycznych mają w swojej strukturze kontraktów na energię więcej umów krótkoterminowych, a mniej kontraktów rocznych. Taką wiedzę ma Prezes URE. Można przypuszczać, że firmy handlują obecnie z większym wykorzystaniem umów spotowych i mają w portfelu taniej kupioną energię. Tym samym istnieje możliwość obniżenia cen energii. Dzisiaj coraz większą rolę pełnią kontrakty spotowe, a rola umów rocznych nieco spadła. Jednak jaka jest waga postrzegalnych umów, a tym samym jaka jest przestrzeń do obniżek cen prądu, wie tylko Prezes URE. To on może wezwać spółki do obniżenia taryfy. To będzie jego decyzja.

Bando

Maciej Bando

Od lat związany z energetyką w podsektorze wytwarzania i dystrybucji. Od 2011 r. pełnił funkcję wiceprezesa, a następnie prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Po zakończeniu kadencji w połowie 2019 r. powrócił do działalności doradczej.
Ma doświadczenie w pracy w Elektrowniach Szczytowo-Pompowych (obecnie PGE EO), PGE Dystrybucja, firmie projektowo-inżynieryjnej Systra. Od 29 stycznia 2024 r. jest podsekretarzem stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, pełnomocnikiem rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. ∑

Gdzie powinien być umiejscowiony pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej? W Ministerstwie Klimatu i Środowiska czy Przemysłu? Może w Kancelarii Premiera?

Pierwotnie pełnomocnik rządu był ulokowany przy Kancelarii Premiera. Taki stan rzeczy trwał jeszcze do jesieni zeszłego roku. Później – w mojej opinii wyłącznie w wyniku kwestii personalnych – zdecydowano, że pełnomocnik może być ulokowany w randze podsekretarza stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Zapewne dlatego, że tam były zasoby kadrowe mogące obsłużyć istotne tematy będące pod nadzorem pełnomocnika, jak energetyka atomowa.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Energetyka Zawodowa
Jest podpis pod projektem. Rząd spieszy się z mrożeniem cen prądu
energetyka
Były prezes Orlenu Daniel Obajtek: Wytrzymałem w tym piekle 6 lat
Energetyka Zawodowa
W Płocku wykluły się cztery sokoły wędrowne. Orlen ogłosił konkurs na imiona
Energetyka Zawodowa
Ekonomiczny żywot starych węglówek Taurona dobiega końca. Zwolnień nie będzie
Energetyka Zawodowa
Rekordowe wyniki Taurona. W tle 8 miliardów rekompensat